„Apostołowie
zebrali się u Jezusa i opowiedzieli Mu wszystko, co zdziałali i czego
nauczali”. Uczniowie wracają z misji. Wracają do Jezusa. Zebrali się u Niego.
To znaczy, że wracają do źródła, do tego, który ich rozesłał i którego mocą
głoszą Ewangelię i dokonują znaków. Co to oznacza dla mnie chrześcijanina? To
oznacza, że i ja mogę z mojej życiowej misji wrócić do Jezusa. Z mojego
codziennego wysiłku, trudu życia wiarą w domu, pracy, szkole mogę wrócić do
Jezusa, aby z Nim o tym wszystkim porozmawiać. Bo chrześcijaństwo kochani, o
czym wielokrotnie przypomina nam papież Benedykt XVI, to spotkanie z Osobą
Jezusa Chrystusa. To nie system zasad, nakazów, zakazów, ale spotkanie z kimś
żywym, z kimś, kto mnie kocha. W centrum naszej wiary jest spotkanie z Osobą!!!
I Apostołowie przychodzą, aby spotkać się z Jezusem, aby powiedzieć co
zdziałali. Kochani, bez tego wracania do Jezusa, bez Twojego i mojego wracania
do Jezusa, Kościół będzie jedynie świecką organizacją, w której trzeba coś
zrobić dla jakiś korzyści. Tymczasem Kościół to wspólnota uczniów zasłuchanych
w głos Jezusa i zjednoczonych w miłości Jezusa. W tej miłości, która jak mówi
św. Paweł, stwarza nowego człowieka, aby wszystkich pojednać z Bogiem w jednym
ciele przez krzyż. I to słowo „ciało” można rozumieć zarówno jako Ciało Jezusa
ukrzyżowanego i zmartwychwstałego jak i Jego duchowe Ciało, czyli Kościół.
Jezus jest Pasterzem takiego Kościoła – Kościoła uczniów zjednoczonych przez
Krzyż i Zmartwychwstanie. Czy ja czuję się częścią takiego Kościoła? Czy znam
taki Kościół?
„A On rzekł do nich: „Pójdźcie wy
sami osobno na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco”. Zobaczmy, żyjemy w
czasach kultu wydajności. Pod presją terminów, tego by więcej, szybciej,
taniej. W konsekwencji, może tego nie dostrzegamy, ale my sami zaczynamy tak
myśleć i działać – szkoda nam czasu na wypoczynek, na spotkanie z drugim
człowiekiem. A przede wszystkim szkoda nam czasu na spotkanie z Bogiem. Raz w
tygodniu przyjść do Kościoła i to wszystko. Ale taki styl życia to początek
końca. Nie jesteśmy maszynami, lecz jesteśmy ludźmi stworzonym z miłości i dla
miłości, stworzonymi na obraz i podobieństwo Boga. Dlatego Jezus mówi uczniom,
tym, których przed chwilą rozesłał by głosili Ewangelię, by ratowali innych od
grzechu, by spieszyli się, bo bliskie jest Królestwo Boże – im mówi: „idźcie na
miejsce pustynne, odpocznijcie”. To znaczy: „nie możecie ciągle dawać”. Kto nie
ma ten nie może dać. Zatem, aby dawać innym Boga muszę sam odejść na miejsce
pustynne i tam go poszukać, tam go odnaleźć w swoim życiu, swoim sercu. Wydawać
się może, że to przede wszystkim dotyczy księdza, osób zakonnych, ale tak
naprawdę dotyczy to każdego z nas. Jezus mówi: „Jeśli chcesz być szczęśliwy,
chcesz odnaleźć radość i pokój, odejdź na miejsce pustynne, czyli przyjdź do
Mnie, ciesz się moją bliskością, słuchaj Mnie”. Może dziwię się, że w moim
życiu jest pustka… A czy mam czas by słuchać Jezusa? Czy poświęcam czas na
codzienną modlitwę? Czy modlę się, chociażby w niedzielę, z moim mężem, żoną,
dziećmi? Czy przygotowuję się do sakramentu pokuty i pojednania by rzeczywiście
doświadczyć nawrócenia, czy może ciągle mówię o tym samym grzechu, dlatego, że
nawet nie znam siebie, że nie wiem co dobrego a co złego czynię? Jeśli chcę
odnaleźć Boga, ale też i odnaleźć siebie, muszę pójść na pustynię. Inaczej
zginę w chaosie. Jezus więc to Pasterz, który prowadzi mnie tam, gdzie mogę
odpocząć, bo tylko On orzeźwia moją duszę. Pustynia, na którą wyprowadza Jezus
to oddaleniu od tego świata, abym mógł doświadczyć, że On jest moim pokojem.
„Gdy Jezus wysiadł, ujrzał wielki
tłum i zdjęła Go litość nad nimi; byli bowiem jak owce nie mające pasterza”.
Zlitował się nad nimi. Dosłownie tłumacząc z języka greckiego, można by
powiedzieć, że Jezus do głębi wzruszył się, przejął aż do wnętrzności tymi,
których zobaczył. To znaczy, że Jezus jako Pasterz jest tym, który ukazuje
miłosierne oblicze Ojca. Jezus jest tym, który dostrzega moje i Twoje potrzeby,
pragnienia, tęsknoty. Jest tym, który wzrusza się nad nami. Czy spotkałem w
moim życiu Jezusa, który jest o mnie zatroskany? I nie jest to pytanie
retoryczne, tak żeby kazanie ładnie brzmiało, ale jest to pytanie o moją
relację z Bogiem. Czy ja naprawdę mogę powiedzieć w swoim sercu – „Pan jest
moim pasterzem, niczego mi nie braknie”?
„I zaczął ich nauczać”. Ten tłum
ludzi ubogich, zgłodniałych, opuszczonych. Jezus zaczął nauczać. To znaczy, że
nauczanie Jezusa jest pożywieniem, jest chlebem dla Ludu. Jak mówi Słowo Boże
(Pwt 8,3): „nie samym tylko chlebem żyje człowiek, ale człowiek żyje wszystkim,
co pochodzi z ust Pana”. A czy ja jestem złakniony Bożej nauki tak jak ludzie z
owego tłumu? Dobrze wiemy, że jeśli jesteśmy głodni to nie wystarczy podjadać,
wtedy od takiego podjadania mogą jedynie zawiasy w lodówce się zepsućJ. Trzeba się porządnie najeść.
Tak samo z Bożym Słowem, Bożą nauką. Potrzeba wytrwałości, systematycznego
kontaktu a nie tylko „podjadania”. Św. Hieronim naucza, że „lektura prowadzi do
wytrwałości, wytrwałość prowadzi do znajomości Pisma, znajomość wzbudza i
umacnia wiarę”. Może warto odkurzyć Pismo Święte, które mam w domu lub w ogóle
je zakupić. I po prostu je czytać. Nim się karmić.
Widzimy więc nowe oblicze Boga –
Boga Pasterza, który ukazuje nam się w Jezusie Pasterzu. Pasterzu, który
pragnie z nami osobiście spotykać się w swoim Kościele; Pasterzu, który chce
nas wyprowadzać na pustynię byśmy tam doświadczali, że On jest naszym Pokojem;
Pasterzu, który jest pełen miłości i współczucia dla nas i Pasterzu, którego
nauka jest dla nas najlepszym pożywieniem.
Jezusie, Dobry Pasterzu, jeśli
takiego spotkam Cię w moim życiu, to rzeczywiście „chociażbym przechodził
ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz