Myśl

Miłość to owoc, który dojrzewa w każdym czasie (bł. Matka Teresa z Kalkuty)

niedziela, 9 grudnia 2012

2 niedz. Adwentu, rok C


„Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara”. Św. Łukasz dokładnie określa kontekst historyczny wystąpienia Jana Chrzciciela. I warto choć przez chwilę uświadomić sobie wagę tych słów. Św. Łukasz pragnie nam pokazać, że opisuje konkretną historię. Wymienione przez niego postacie – cesarz Tyberiusz, Poncjusz Piłat, Herod, Filip, Lizaniasz, Annasz, Kajfasz – to postacie historyczne, to ludzie, którzy żyli w tym czasie, gdy Jezus chodził po Palestynie. I słuchając dzisiaj tych słów, widząc poczet tych historycznych postaci, dobrze by było,  żebyśmy na nowo zobaczyli, że tajemniczy żydowski cieśla – Jezus z Nazaretu – rozdarł dzieje świata na dwie części – przed i po Jezusie Chrystusie. Warto byśmy uzmysłowili sobie, że chrześcijaństwo jako jedyne przesłanie religijne w dziejach świata nie opiera się na mądrości, filozoficznej spekulacji, zbiorze czyichś przemyśleń, ale opiera się na dokładnym historycznym stwierdzeniu, na obwieszczeniu historycznej prawdy, faktu: „Wierzę, że Jezus Chrystus został umęczony pod Ponckim Piłatem i zmartwychwstał w Jerozolimie”. Co to wszystko oznacza dla nas? Że Bóg działa w konkretnej historii, że działanie Boga nie jest mitem, przypuszczeniem, hipotezą, ale jest czymś bardzo konkretnym.

Gdzie mogę odkryć to działanie Boga? Już wiem, że w historii zbawienia, tej która jest poświadczona przez Słowo Boże i Tradycję Kościoła, w tych wszystkich wydarzeniach, które są w sercu Kościoła przechowywane i ciągle rozważane – powołanie Abrahama, wyjście Izraela z Egiptu, działalność Jezusa, Jego Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie, narodziny Kościoła… Ale oprócz tej wielkiej mapy Bożych dziejów rodzi się w nas pytanie o historię mojego życia – o to „czy?” i „jak?” moje życie jest zawarte w tej wielkiej Bożej historii.
Liturgia Słowa dzisiejszej niedzieli ukazuje nam dwa obszary, gdzie mogę doświadczyć Bożego działania w mojej historii życia. Pierwszy z nich to pustynia a drugi nawrócenie. Obie te rzeczywistości ściśle się ze sobą łączą.
Pustynia. Jan Chrzciciel to postać przedziwna. Ostatni z proroków, który bezpośrednio poprzedza przyjście Mesjasza. Św. Łukasz pisze, że „słowo Boże zostało skierowane do Jana”. Dosłownie tłumacząc: „słowo Boże stało się w Janie”. Rzeczywiście Jan, jest wierny powierzonej mu misji. Ale w pełni to słowo stanie się w nim, kiedy na wzór Jezusa, Słowa Wcielonego poniesie śmierć, zapowiadając w ten sposób mękę Jezusa. Słowo staje się w Janie, ale on nie jest Słowem, On zapowiada przyjście Słowa Boga, czyli Jezusa. Dlatego Jan mówi o sobie, że jest głosem Boga na pustyni. To bardzo ważne stwierdzenie! Słowo wyraża to, co myślimy; głos natomiast wyraża wymiar uczuciowy. Jan Chrzciciel jest u kresu wielkiego oczekiwania wszystkich proroków, którzy w imieniu Boga mówili, przekazywali Boże Słowa. Jan natomiast określa siebie jako „głos wołający na pustyni” – dosł. „krzyk” albo „płacz krzyczący, tam gdzie nic nie ma”. Jan jest krzykiem Boga, krzykiem Ducha Świętego. Nie może nic powiedzieć jak tylko to, że pragnie przyjścia Boga – woła i czeka. Słowa, których używa Jan Chrzciciel, wyjęte są z księgi proroka Izajasza, gdzie prorok pociesza naród wybrany w kontekście powrotu z wygnania babilońskiego. O tym też mówi dzisiejsze pierwsze czytanie, z księgi proroka Barucha, które zapowiada wyzwolenie z niewoli babilońskiej, z narodowej tragedii, kiedy pojawiło się pytanie o obecność Boga, o to czy On pamięta o swoim narodzie, skoro doszło do tak wielkiego ucisku. I ten krzyk Jana rozlega się na pustyni, pustkowiu, tam gdzie nie ma nic. To znaczy, że na pustyni trzeba nam zostać. Trzeba mi zostać w tym miejscu, gdzie kończą się moje zapasy – czyli moje pomysły na życie, moje bogactwa, znajomości, sposoby radzenia sobie z trudnościami. To właśnie wyraża pustynia. Co jest więc moją pustynią? To co we mnie słabe, grzeszne, poplątane, ale przede wszystkim pustynią jest to, na co się nie zgadzam w moim życiu, przed czym uciekam. Pustynia to moje pragnienie bezpieczeństwa, które zasypuję jakimś bogactwem. To moje pragnienie miłości, które zasypuję bezosobowym seksem, pornografią czy zdradą.  To mój brak poczucia wartości, który zasypuję brylowaniem przed innymi, drobnymi kłamstewkami o sobie i innych. Jeśli czujesz pustynię w sobie – nie zasypuj tego, co w tobie woła. Ale przyznaj się przed samym sobą: „to we mnie jest”. Kiedy wydaje ci się, że Bóg jest daleko, nie uciekaj. A my często, kiedy nie udaje nam się zdobyć tego, czego pragniemy, obrażamy się na Boga, innych i siebie. Zostań na pustyni, nie uciekaj. Pan przychodzi na pustynię. To On może zaspokoić twoje pragnienia. Jeżeli jest coś w tobie, co jest płaczem, krzykiem, zostań tam, On przyjdzie, pośle swego Ducha.
I właśnie na pustyni dokonuje się tajemnica nawrócenia. Polega ona na tym by podjąć drogę powrotu, przygotowania siebie na spotkanie z Panem – „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego”. Oznacza to, że Jezus Chrystus do nas przychodzi i zawsze chce przychodzić. A ja powinienem zrobić to, co w mojej mocy, by usunąć przeszkody w przyjęciu Jezusa. Ale uwaga. Gdybym potrafił sam usunąć wszystkie swoje przeszkody, trudności, to już bym nie potrzebował Jezusa. Moją największą przeszkodą jest moje wpatrzenie się w siebie, moja pycha, poczucie racji i samowystarczalności, to, że właśnie ja sam chcę sobie z wszystkim poradzić – żyć z Bogiem, ale radzić sobie bez Boga. Dlatego potrzebuję kryzysu, potrzebuję zobaczyć tę moją pustynię, potrzebuję zobaczyć jak Izrael moją niewolę babilońską, by – doznawszy gorzkości niewoli i nieszczęścia – móc się nawrócić i zwrócić do Boga. Jeżeli na pustyni mojego życia będę głosem, krzykiem i nie zwieję stamtąd to przyjdzie pocieszenie. Jan mówi bowiem o objawieniu się mocy Boga – „I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże”. W czym się wyrazi to zbawienie Boże? W tym, że Bóg wypełni to, co zapowiedział. Otóż w tekście hebrajskim wszystkie czasowniki z proroctwa Izajasza są w czasie przyszłym, tzn. zapowiadającym to, co się stanie – mocą samego Boga. „Każda dolina będzie wypełniona; każda góra i pagórek będą zrównane. Drogi kręte będą prostymi a wyboiste gładkimi”. Jest to nie tyle życzenie czy zachęta do tego, aby tak się stało, lecz zapowiedź tego, co się stanie mocą Tego, kto przychodzi. Stanie się to wszystko nie mocą ludzkiego wysiłku, lecz mocą Boga.
Dlatego Bóg mówi dziś do Ciebie: „Zobacz, historia twojego życia jest dla mnie ważna, ja chcę w niej działać. Ja chcę byś pozostał na swojej pustyni, byś z niej nie uciekał. Nie szukaj lepszego świata, pozostań tam, gdzie jesteś, ale wołaj, krzycz do mnie, słuchaj mojego głosu i nawróć się. To znaczy, zobacz, że ty sobie nie poradzisz z tym, co tak głęboko w Tobie woła o miłość, pokój, radość. Ja góry twojego egoizmu zburzę, doliny twojego smutku wypełnię. Złóż szatę smutku i utrapienia swego, a przywdziej wspaniałe szaty chwały, dane ci na zawsze przez Pana. Na zawsze”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz