W
1950 r. papież Pius XII ogłosił dogmat o Wniebowzięciu Maryi. Tak pisał w
konstytucji apostolskiej „Munificentissimus Deus”: „Ogłaszamy, orzekamy i
określamy jako dogmat objawiony przez
Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja, zawsze Dziewica, po zakończeniu
ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej”. Krytycy
Kościoła podnoszą głos, że Kościół w XX w. nagle sobie coś na temat Maryi
wymyślił. Faktem jest, że dogmat o Wniebowzięciu Maryi jest nowy, bo ogłoszony
zaledwie 60 lat temu, ale tradycja wiary we wniebowzięcie Maryi jest bardzo
stara i sięga pierwszych wieków chrześcijaństwa. Innymi słowy, papież Pius XII
potwierdził, że to co Kościół od wielu wieków wyznaje jest prawdą pochodzącą od
samego Boga a nie ludzkim wymysłem. Co nam więc ukazuje prawda o Wniebowzięciu
Maryi?
Często
można odnieść wrażenie, że dla świata ludzkie życie ma niewielką wartość. Mamy
na to bardzo wiele współczesnych przykładów. Aborcja, eutanazja, in vitro,
antykoncepcja są niczym innym jak brakiem poszanowania dla tajemnicy ludzkiego
życia… Świat nam bowiem mówi, że ważniejsze jest to co posiadam, to jak się w
życiu ustawię, to kim rządzę, jak technicznie życiem manipuluję niż to kim
jestem! Tymczasem Maryja, o której mówi Apokalipsa, że jest obleczona w słońce
i księżyc pod jej stopami a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu, jest tą
która króluje, bo jest tam, gdzie Bóg przygotował jej miejsce. Jest w chwale
samego Boga. Wniebowzięcie Maryi jest doświadczeniem przez nią tajemnicy
Zmartwychwstania Jezusa. Maryja zostaje wzięta z duszą i ciałem do nieba, a
więc cieszy się chwałą Zmartwychwstania. A cieszyć się chwałą Zmartwychwstania
to znaczy doświadczyć pełni życia. To znaczy przekazać królowanie Bogu. A więc
to znaczy, że najważniejsze jest to by być z Bogiem, nie by coś mieć, ale by
być z Bogiem i dla Boga.
Ale
jak ja mogę dojść do chwały nieba, zmartwychwstania? Zapytajmy się więc jak to
udało się Maryi, bo przecież Wniebowzięcie było konsekwencją całego jej życia,
łaski którą otrzymała od Boga i przyjęła. W jaki sposób nie zmarnować szansy by
osiągnąć jak Maryja niebo?
Na
pewno nasza sytuacja jest bardziej skomplikowana niż Maryi, bo ona była
Niepokalanie Poczęta, a więc nie było w niej grzechu. Ale św. Paweł daje nam
wyraźną nadzieję, że „skoro w Adamie wszyscy umierają, to w Chrystusie wszyscy
będą ożywieni”. Grzech Adama, grzech pierworodny, wprowadził w nas truciznę
oddalenia od Boga. Ale Chrystus jest naszym lekarstwem. Tak więc droga Maryi
może stać się i naszą drogą dzięki mocy Jezusa.
Maryja ma dla
nas dwie zasadnicze wskazówki na drogę do nieba.
Po pierwsze.
Pokochać Nazaret. To tam Maryja przeżyła większość swojego życia razem z
Jezusem. Nazaret to obraz codzienności. To moja i twoja codzienność. To mój
dom, szkoła, praca. To coroczny trud pracy na polu by zebrać plon. To troska o
powszedni chleb. I wiemy, że to nasza codzienność jest wypełniona chwilami radości,
ale też i smutku. To nasza codzienność staje się często miejscem naszej
największej walki. A popatrzmy na Maryję. Jako młoda dziewczyna słyszy
zapowiedź anioła, że „twoje dziecko będzie Synem Najwyższego”, że „Bóg da mu
tron jego ojca Dawida”. I rodzi syna w Betlejem. Przybywa ze swoim mężem
Józefem do Nazaretu i co? I nic. Potworna nuda. Przez 30 lat nic się nie
dzieje. Jezusa miał jedynie jeden epizod w świątyni w wieku 12 lat. A tak nic.
Śniadanie. Sprzątanie. Jezus pomaga ojcu cieśli, praca w warsztacie i tak 30
lat. „A może mi się to wydawało?” – chyba zadawała sobie to pytanie. Zbawiciel
świata, od 30 lat w domu. Jan Chrzciciel już ma uczniów, głosi chrzest
nawrócenia a tu nic. Może od 30 lat chodzisz na Eucharystię i nic, może o coś
prosisz Boga i nic. Może to czy tamto i nic. Czekaj jak Maryja i razem z
Maryją. Maryja uczy nas czekania.
Druga
wskazówka, jaką daje nam Maryja to ta z Kany Galilejskiej. „Zróbcie cokolwiek
wam powie”. Pamiętamy te słowa Maryi. Tylko, że problem polega na tym, że my
myślimy, że ona tak mówi, dlatego że wiedziała, co Jezus zrobi. Nieprawda. Ona
jeszcze nic nie widziała. Idzie plotka na Sali weselnej, że nie mają już wina.
Ona od 30 lat czeka, że wypełni się to co anioł jej powiedział i wcale nie mówi
do Jezusa: „teraz musisz zrobić cud, bo nie ma wina, a ja już tyle czasu czekam
żeby przekonać się, że prawdą jest to co powiedział mi anioł”. Nie. Ona nie
każe Mu cudu robić. „Zróbcie cokolwiek wam powie”. A co On powie, to już Jego
sprawa. Co On zrobi to już Jego sprawa. To jest postawa uniżenia. Ta postawa, o
której śpiewa Maryja w hymnie Magnificat, który dziś słyszymy w Ewangelii. „Bo
wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy”. Tak, to jest powód, dla którego Bóg
wejrzał na serce Maryi. Z powodu jej uniżenia. Może jest tak, że czuję, że Bóg
nic nie robi w moim życiu. Ale może ja Mu ciągle mówię, co On ma robić. „Zrobisz
cokolwiek będziesz chciał” – to jest uniżenie Maryi.
Droga do
nieba, którą wytycza nam dziś Maryja to droga cierpliwości, ufnego czekania i
pozwolenia by Bóg robił to co On chce. Jeśli będę tak żył, stanę się jak Maryja
przyjacielem Boga, stanę się dla Niego powodem radości. A wtedy będę i radością
dla tych, których Bóg postawi na drodze mojego życia, tak jak to było w
spotkaniu Maryi z Elżbietą. Maryja przyniosła swojej krewnej radość, bo
przyniosła jej samego Boga. Obyśmy jak Maryja tak bardzo zjednoczyli się z
Bogiem, aby nic nas nie odłączyło od drugiego człowieka. A wtedy niebo zacznie
się już tu i teraz w Wąbrzeźnie, Wałyczu, Myśliwcu, tam gdzie jestem. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz