Myśl

Miłość to owoc, który dojrzewa w każdym czasie (bł. Matka Teresa z Kalkuty)

sobota, 17 sierpnia 2013

Wniebowzięcie NMP


            W 1950 r. papież Pius XII ogłosił dogmat o Wniebowzięciu Maryi. Tak pisał w konstytucji apostolskiej „Munificentissimus Deus”: „Ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez  Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja, zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej”. Krytycy Kościoła podnoszą głos, że Kościół w XX w. nagle sobie coś na temat Maryi wymyślił. Faktem jest, że dogmat o Wniebowzięciu Maryi jest nowy, bo ogłoszony zaledwie 60 lat temu, ale tradycja wiary we wniebowzięcie Maryi jest bardzo stara i sięga pierwszych wieków chrześcijaństwa. Innymi słowy, papież Pius XII potwierdził, że to co Kościół od wielu wieków wyznaje jest prawdą pochodzącą od samego Boga a nie ludzkim wymysłem. Co nam więc ukazuje prawda o Wniebowzięciu Maryi?

            Często można odnieść wrażenie, że dla świata ludzkie życie ma niewielką wartość. Mamy na to bardzo wiele współczesnych przykładów. Aborcja, eutanazja, in vitro, antykoncepcja są niczym innym jak brakiem poszanowania dla tajemnicy ludzkiego życia… Świat nam bowiem mówi, że ważniejsze jest to co posiadam, to jak się w życiu ustawię, to kim rządzę, jak technicznie życiem manipuluję niż to kim jestem! Tymczasem Maryja, o której mówi Apokalipsa, że jest obleczona w słońce i księżyc pod jej stopami a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu, jest tą która króluje, bo jest tam, gdzie Bóg przygotował jej miejsce. Jest w chwale samego Boga. Wniebowzięcie Maryi jest doświadczeniem przez nią tajemnicy Zmartwychwstania Jezusa. Maryja zostaje wzięta z duszą i ciałem do nieba, a więc cieszy się chwałą Zmartwychwstania. A cieszyć się chwałą Zmartwychwstania to znaczy doświadczyć pełni życia. To znaczy przekazać królowanie Bogu. A więc to znaczy, że najważniejsze jest to by być z Bogiem, nie by coś mieć, ale by być z Bogiem i dla Boga.
            Ale jak ja mogę dojść do chwały nieba, zmartwychwstania? Zapytajmy się więc jak to udało się Maryi, bo przecież Wniebowzięcie było konsekwencją całego jej życia, łaski którą otrzymała od Boga i przyjęła. W jaki sposób nie zmarnować szansy by osiągnąć jak Maryja niebo?
            Na pewno nasza sytuacja jest bardziej skomplikowana niż Maryi, bo ona była Niepokalanie Poczęta, a więc nie było w niej grzechu. Ale św. Paweł daje nam wyraźną nadzieję, że „skoro w Adamie wszyscy umierają, to w Chrystusie wszyscy będą ożywieni”. Grzech Adama, grzech pierworodny, wprowadził w nas truciznę oddalenia od Boga. Ale Chrystus jest naszym lekarstwem. Tak więc droga Maryi może stać się i naszą drogą dzięki mocy Jezusa.
Maryja ma dla nas dwie zasadnicze wskazówki na drogę do nieba.
Po pierwsze. Pokochać Nazaret. To tam Maryja przeżyła większość swojego życia razem z Jezusem. Nazaret to obraz codzienności. To moja i twoja codzienność. To mój dom, szkoła, praca. To coroczny trud pracy na polu by zebrać plon. To troska o powszedni chleb. I wiemy, że to nasza codzienność jest wypełniona chwilami radości, ale też i smutku. To nasza codzienność staje się często miejscem naszej największej walki. A popatrzmy na Maryję. Jako młoda dziewczyna słyszy zapowiedź anioła, że „twoje dziecko będzie Synem Najwyższego”, że „Bóg da mu tron jego ojca Dawida”. I rodzi syna w Betlejem. Przybywa ze swoim mężem Józefem do Nazaretu i co? I nic. Potworna nuda. Przez 30 lat nic się nie dzieje. Jezusa miał jedynie jeden epizod w świątyni w wieku 12 lat. A tak nic. Śniadanie. Sprzątanie. Jezus pomaga ojcu cieśli, praca w warsztacie i tak 30 lat. „A może mi się to wydawało?” – chyba zadawała sobie to pytanie. Zbawiciel świata, od 30 lat w domu. Jan Chrzciciel już ma uczniów, głosi chrzest nawrócenia a tu nic. Może od 30 lat chodzisz na Eucharystię i nic, może o coś prosisz Boga i nic. Może to czy tamto i nic. Czekaj jak Maryja i razem z Maryją. Maryja uczy nas czekania.
Druga wskazówka, jaką daje nam Maryja to ta z Kany Galilejskiej. „Zróbcie cokolwiek wam powie”. Pamiętamy te słowa Maryi. Tylko, że problem polega na tym, że my myślimy, że ona tak mówi, dlatego że wiedziała, co Jezus zrobi. Nieprawda. Ona jeszcze nic nie widziała. Idzie plotka na Sali weselnej, że nie mają już wina. Ona od 30 lat czeka, że wypełni się to co anioł jej powiedział i wcale nie mówi do Jezusa: „teraz musisz zrobić cud, bo nie ma wina, a ja już tyle czasu czekam żeby przekonać się, że prawdą jest to co powiedział mi anioł”. Nie. Ona nie każe Mu cudu robić. „Zróbcie cokolwiek wam powie”. A co On powie, to już Jego sprawa. Co On zrobi to już Jego sprawa. To jest postawa uniżenia. Ta postawa, o której śpiewa Maryja w hymnie Magnificat, który dziś słyszymy w Ewangelii. „Bo wejrzał na uniżenie swojej Służebnicy”. Tak, to jest powód, dla którego Bóg wejrzał na serce Maryi. Z powodu jej uniżenia. Może jest tak, że czuję, że Bóg nic nie robi w moim życiu. Ale może ja Mu ciągle mówię, co On ma robić. „Zrobisz cokolwiek będziesz chciał” – to jest uniżenie Maryi.
Droga do nieba, którą wytycza nam dziś Maryja to droga cierpliwości, ufnego czekania i pozwolenia by Bóg robił to co On chce. Jeśli będę tak żył, stanę się jak Maryja przyjacielem Boga, stanę się dla Niego powodem radości. A wtedy będę i radością dla tych, których Bóg postawi na drodze mojego życia, tak jak to było w spotkaniu Maryi z Elżbietą. Maryja przyniosła swojej krewnej radość, bo przyniosła jej samego Boga. Obyśmy jak Maryja tak bardzo zjednoczyli się z Bogiem, aby nic nas nie odłączyło od drugiego człowieka. A wtedy niebo zacznie się już tu i teraz w Wąbrzeźnie, Wałyczu, Myśliwcu, tam gdzie jestem. Amen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz