Z pewnością
dzisiejsze czytania mówią o tajemnicy powołania. Patrząc na pierwsze czytanie i
Ewangelię, widzimy wspólny motyw powołania – rozłąka, zostawienie czegoś/kogoś.
Trzeba coś zostawić, żeby coś zyskać. Nie da się w życiu ciągle gromadzić.
Trzeba wybierać. A jeśli coś wybieram to równocześnie z czegoś innego
rezygnuję. Tak jest z naszą wolnością.
Ale widzimy
również zasadniczą różnicę między wydarzeniami opisanymi w pierwszym czytaniu i
w Ewangelii. Eliasz, wielki prorok Izraela, ma namaścić po sobie na następcę
Elizeusza. Ale ten prosi go, by mógł pójść pożegnać się z ojcem i matką. Eliasz
pozwala mu iść. Chyba zgadzamy się, że to takie naturalne, ludzkie, pozwolić
iść się pożegnać, zrozumieć co drugi może czuć. W Ewangelii zaś widzimy, że
Jezus wymaga radykalnego, natychmiastowego odcięcia. To bardzo trudne. Chciałoby
się powiedzieć: nie tak nagle, powoli.
Czy Jezus jest
nieludzki? Słuchając słów Jezusa, możemy mieć wrażenie, że bardziej mu zależy
na tym by zniechęcić uczniów niż ich przyciągnąć do siebie. Jakby ich odpychał.
Mało w nim serdeczności, ale jakaś surowość. Może i tak, ale zobaczmy, że
surowość Jezusa nie jest czymś nieludzkim, ale wyrazem Jego determinacji. On
jest pełen Ducha Świętego i przyszedł na Ziemię pełnić wolę Ojca. Dlatego nie
waha się. On nie ma wątpliwości. On płonie ogniem miłości Boga. Ten ogień go
trawi od środka, dlatego po wypędzeniu przekupniów ze świątyni powie, „bo
gorliwość o dom Twój pożera mnie”. Dlatego Jezus nie gasi w tych co rozmawiają
z Nim zapału, ale oczyszcza ten zapał. Jezus pozbywa swoich uczniów pewnych złudzeń
co do tajemnicy powołania. Jakich złudzeń?
Złudzenie by
trwać w życiu w bezruchu. „Lisy mają nory i ptaki powietrzne gniazda…” Nasze
życie jest życiem w drodze. Skoro Zbawiciel tak doświadczał życia to tym
bardziej my. Uczeń Jezusa nie może przyssać się do jednego miejsca, osoby. Jego
serce jest otwarte na to co nieprzewidziane. A my tak często w życiu kurczowo
trzymamy się tego co nasze. Tak trudno nam czasem czymś co mamy, podzielić się
z kimś innym a co dopiero powiedzieć o poświęceniu czasu, uwagi, daniu serca…
Złudzenie
życia przeszłością. Jezus nie potępia pogrzebów, ale wskazuje, że trzeba
patrzeć do przodu. Wczoraj już nie ma. Jest dziś. Bóg jest Bogiem żywych a nie
umarłych, tzn. że Bóg jest żyjący, w Nim jest życie. A my tak często pogrążeni
w rozpamiętywaniu tego co było. To fakt, historia jest nauczycielką życia, ale
tylko po to by wyciągać wnioski na przyszłość a nie żyć w nostalgii.
Złudzenie
braku decyzji. „Kto przykłada rękę do pługa a ogląda się wstecz nie nadaje się
do Królestwa niebieskiego”. Ten nie nadaje się do przyjaźni z Bogiem kto nie
jest zdecydowany, kto nie określił się. Niby przykłada rękę do pługa i orze a
patrzy za siebie. 2 kroki do przodu a 3 wstecz. A wyruszyć w drogę tzn.
uwierzyć w obietnicę Boga, że On jest wierny i będzie mnie prowadził. I wcale
to nie znaczy, że mam teraz iść na dworzec PKS czy PKP i kupić bilet by gdzieś
pojechać. Ten ruch to jest ruch w moim sercu. Ruch-decyzja by zacząć kochać, by
wybaczyć komuś, by wyciągnąć do kogoś w geście pojednania rękę. By w końcu
pójść do spowiedzi i wyznać grzech z przeszłości jeszcze niewyznany, który
ciągle do mnie wraca i na który ciągle się oglądam. Podjąć decyzję. Brak
decyzji to choroba serca, która odbiera życiowe siły.
Czy Jezus jest
nieludzki w swoich wymaganiach? Nie. On jest miłością, a miłość domaga się
radykalnej decyzji. Tu nie można być letnim ale zimnym lub gorącym. Eliasz był
człowiekiem, posłanym przez Boga, ale tylko człowiekiem. Jezus jest też
człowiekiem, ale w Nim jest Bóg, On jest jedno z Ojcem. Dlatego On może stawiać
sprawę na ostrzu noża, bo On przyszedł na ziemię, żeby wzniecić ogień miłości.
A ten ogień zapłonie tylko wtedy, gdy moje serce obudzi się i podejmie decyzję
– czy pragnę Boga czy nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz