Myśl

Miłość to owoc, który dojrzewa w każdym czasie (bł. Matka Teresa z Kalkuty)

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa

Z opóźnieniem, bo zapomniałem wrzucić...


            Uroczystość Bożego Ciała to bardzo stara  uroczystość, mająca swe korzenie w Europie w XIII w. Z pewnością wszystkim kojarzy się z procesją z Najświętszym Sakramentem. Śpiew, sypanie kwiatków, kadzidło, baldachim, przygotowane ołtarze i wreszcie monstrancja z ukrytym w niej Jezusem Eucharystycznym. Tak co roku przeżywamy ten dzień. Przyzwyczailiśmy się, że tak to po prostu wygląda. Ale choć przez chwilę zastanówmy się, gdyby dziś do Wąbrzeźna na 10.30 przyjechał ktoś, kto nigdy nie uczestniczył, co więcej nawet nigdy nie widział naszej procesji, co mógłby sobie pomyśleć… „Ale piękny, zwycięski pochód. Ci ludzie tacy dumni, idą dostojnie, są odświętnie ubrani, widać, że oddają hołd chyba jakiemuś królowi, sypią kwiaty, klękają. Kto jest tym królem, co to za król, stąd taka jego moc, władza? Co oni świętują, że tak triumfalnie idą?” Co bym odpowiedział takiemu gościowi? Kto jest tym królem, stąd taka jego moc, władza? O jaki triumf chodzi? Co my tak właściwie dziś świętujemy?

            Dziś święto Miłości. Dziś świętujemy, że naszym Królem jest Jezus. Ale pojawia się pytanie o to jak ten Jezus króluje, jak On kocha? Jak? Mówi nam o tym św. Paweł w liście do Koryntian, kiedy pisze, że Jezus tej nocy, której był wydany wziął chleb i dzięki uczyniwszy połamał  i rzekł: „To jest Ciało moje za was [wydane]. Czyńcie to na moją pamiątkę! Podobnie, skończywszy wieczerzę, wziął kielich, mówiąc: Ten kielich jest Nowym Przymierzem we Krwi mojej. Czyńcie to, ile razy pić będziecie, na moją pamiątkę!” (1 Kor 11,23-25). Dziś świętujemy Miłość, która za mnie i za Ciebie poszła na krzyż. Miłość, która kocha zawsze i każdego. Miłość, która nie jest za szklaną witryną sklepu, która nie jest jakimś odległym wspomnieniem, marzeniem, ale miłość, która wydaje się za mnie i za Ciebie. Jezus tak kocha, że daje nam się cały. Pozwala by Go zdradzono, skrępowano, biczowano, ukrzyżowano, złożono do Grobu, aż wreszcie daje się w chlebie by można było Go spożywać. On poszedł tą drogą, którą nikt z nas nie chce pójść. Poszedł drogą Krzyża nie dlatego, że to coś przyjemnego i że Bóg jest krwiopijcą, ale poszedł tą drogą byśmy my u jej kresu nie pozostali w grobie, lecz mieli życie, na zawsze mieli życie. I ta dzisiejsza procesja to procesja o takiej miłości. To nie jest procesja o triumfalnym pochodzie Kościoła katolickiego przez Polskę. To nie jest procesja o naszej pobożności i naszych pięknych śpiewach, to nie jest procesja o tym, że my idziemy a ktoś w oknie patrzy. Nie! To procesja o miłości Boga, która jest na wyciągnięcie ręki, dla każdego. To procesja nie po to by patrzeć na siebie, ale by napatrzeć się na taką Miłość i by się nią dosłownie najeść, nasycić. A ten nasz Król wygląda głupio. Ten nasz Król jest w kawałku chleba. Rozumiesz? Nie niesiemy korony, nie niesiemy jego płaszcza, nie niesiemy sztabki złota z jego podobizną, ale kawałek chleba. Czyż nie blado wypada On przy innych królach, władcach, potentatach?! Ale św. Paweł powie, że właśnie „przez głupstwo głoszenia słowa spodobało się Bogu zbawić wierzących; że my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś którzy są powołani – Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą”. Po ludzku to co czyni Jezus jest głupstwem, ale dla tych, którzy wierzą to jest moc i mądrość Boga. Dziś świętujemy moc Miłości Boga. Można nią się zgorszyć a można jej zaufać…
A co oznacza nasz udział w tej procesji? Jedna myśl. Bardzo lubię ten dialog na Mszy świętej, kiedy ktoś podchodzi w procesji by przyjąć Ciało Pańskie. Wówczas kapłan mówi „Ciało Chrystusa” a osoba odpowiada „Amen”. Co znaczy to „Amen”? Czy tylko, że zgadzam się z tym, że to Ciało Chrystusa, jakby potwierdzam to, że to jest prawdą?! Nie, to by było o wiele za mało. Hebrajski rdzeń tego słowa wyraża głębszy sens. „Amen” to znaczy, że uważam za prawdę to, co zostało powiedziane, ale dlatego, że ta prawda jest dla mnie propozycją, że ja do tego chcę się przyłączyć, wejść w to. Krótko mówiąc: „Amen” to znaczy – „dobrze, niech tak będzie, mam do tego zaufanie, polegam na tym, chcę tego”. Dlatego nasze każdorazowe wypowiedzenie „Amen” na Eucharystii na słowa Ciało Chrystusa oznacza, że ja przyłączam się do tego nurtu miłości, że ja chcę kochać jak Jezus, że ja chcę by i moje ciało było wydane, czyli bym i ja kochał kosztem siebie moich wrogów, rodzinę z którą się pokłóciłem przed samym wyjściem do Kościoła, sąsiada którego nienawidzę, pracę w której mi ciężko. To moje „Amen” oznacza, że niech we mnie dzieje się to, co działo się w Jezusie. Dlatego tu trzeba się obudzić, tu muszę mieć świadomość tego, w co wchodzę, by to nie było słowo rzucone na wiatr, bo tak mówił ten co był przede mną to wypada, żebym i ja tak powiedział. A z drugiej strony, jeśli nie mówię tego „Amen” to po co idę do Komunii? Jeśli nie wypowiadam tego „Amen” to idę po to by minąć się z Jezusem, by nie kochać tak jak On, bo przecież nie wyrażam tego, że pragnę kochać jak On. I dziś ta nasza procesja… To jest takie nasze wspólne, zbiorowe „Amen”. Ciarki mnie po skórze przechodzą, bo zaraz idę w procesji, aby dawać świadectwo światu, tym którzy w niej pójdą i nie pójdą, że jestem jedno z takim właśnie Jezusem, że jestem jedno z taką miłością, która już więcej nie może dać, bo daje się cała. Czy rzeczywiście jestem jedno z Jezusem i mówię mu „Amen” moim życiem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz