Film „Nad życie” to polski dramat
z maja 2012 r., który opowiada o naszej utalentowanej siatkarce Agacie
Mróz-Olszewskiej. Zresztą bardzo utalentowanej, bo była dwukrotną zdobywczynią
złotych medali na Mistrzostwach Europy w 2003 i 2005 r. Nie wiem na ile ten
film biograficzny rzeczywiście jest biograficzny, ale domniemywam, że
przedstawione tam wydarzenia nie są całkowitą fikcją, lecz nawiązują do pewnych
faktów.
„Osią” filmu jest osoba
siatkarki, która na kilka dni przed finałem mistrzostw świata dowiaduje się, że
jest chora na białaczkę. To kładzie kres jej sportowej karierze. Ale oprócz
wątku „zawodowego” zasadniczy jest wątek osobisty, rodzinny. Agata się
zakochuje, wychodzi za mąż, dowiaduje się, że jest w ciąży. I to jest moment
krytyczny dla jej historii życia. Staje przed decyzją. Albo poddanie się
leczeniu na białaczkę co jest równoznaczne z zagrożeniem życia dziecka albo
heroiczna decyzja by urodzić dziecko i wtedy poddać się leczeniu. Wybiera tę
drugą opcję.
Nie zamierzam komentować tego
filmu w ten sposób, że to co zrobiła Agata to tak każda matka powinna postąpić.
Powinna… Może i powinna, ale jestem głęboko przekonany, że nie każda jest w
stanie podjąć tak heroiczną decyzję. Więc to „powinna” nie oznacza nakazu
etycznego, prawnego itp. ale ewentualnie „powinna” w tym sensie, że jest
wezwana (!) do tak radykalnej miłości, która karmi się ofiarą, która daje życie
przez śmierć. Czy ten wybór Agaty był sensowny, opłacalny? Przecież ona
zachowała się jak męczennik. Oddam głos moim uczniom, ich reakcje w czasie
filmu dały mi wiele do myślenia.
„Trzeba było się zabezpieczyć”.
To był jeden ze spontanicznych okrzyków. No fakt, gdyby nie było „wpadki” (de facto jej ciąża nie była wpadką, ale
czymś chcianym) to by nie było całego problemu. Interesujące jest więc to, że w
takim kontekście problemem, wyzwaniem nie jest kwestia podjęcia decyzji, o
której wyżej wspomniałem. Nie podjęcie decyzji w okolicznościach pewnego
zaistniałego faktu – „oto nowe życie” – ale ucieczka z pola walki. Dziecko jest
winne – usunąć je. Ale czy dziecko jest winne? Przecież oni się kochali,
chcieli dać wyraz swojej miłości w możliwości wzbudzenia potomstwa, byli
małżonkami. A decyzja Agaty wobec wyżej nakreślonej alternatywy jasno wskazuje,
że dziecko nie było wpadką, że nie chcieli się zabezpieczyć, byli otwarci na
życie, nawet w tak trudnych okolicznościach, a dla niej wyjściem z tej sytuacji
nie było myślenie życzeniowe („żałuję, że się stało, lepiej gdyby się nie
stało, dlatego usuwam”), ale myślenie faktyczne („stało się, jest i dlatego, że
jest, to podejmuję decyzję”).
„I tak jak robak umrze”. No tak,
ale czy tylko ona jak robak umrze? Fakt, że wiele wycierpiała w szpitalu. Ale
przecież każdy umrze. Wręcz przeciwnie. Film ukazuje, że nie umarła jak robak.
Że przez ten krótki czas walki z chorobą i decyzji, że chce być matką doświadczyła
spełnienia, głębokiego sensu. W liście do męża pisała: jestem spełniona, nie
żałuję decyzji. Matce swojej mówiła: jestem szczęśliwa. Pytanie czy miarą
życiowego spełnienia, szczęścia jest ilość przeżytych dni? Czy gdyby podjęła
inną decyzję, czy miałaby takie same głębokie przekonanie, że jej życie jest
pełne? Można żyć i być martwym a można umierając rodzić się do życia.
„- Ja bym się chyba powiesił. -
Toć ojcem chyba je, ni?!” Kiedy Agata umarła, mąż Jacek wrócił załamany do
domu, zaczął w gniewie rozwalać wszystko, co było w mieszkaniu. Kiedy tak się
wyładowywał nagle spostrzegł, że w pokoju jest dziecięce łóżeczko a przy nim nie
ma dziecka. W rozpaczy zapomniał o dziecku. Zostało w szpitalu. No właśnie,
mógłby się powiesić, mógłby zamknąć się w swojej rozpaczy, frustracji… Mógłby,
ale jest ojcem. Jest jeszcze ktoś. Jest ktoś kto jest owocem ich małżeńskiej
miłości. Bezbronny, niewinny maluch nadający sens odczuciu bezsensownego
cierpienia po stracie żony.
Film prowokuje do pytania o życie.
Film, choć się kończy śmiercią, w żaden sposób nie jest apoteozą odrzucenia
życia. „Bo jak śmierć potężna jest miłość” (Pnp 8,6).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz