„Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił
swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie”. Ewangelista Jan pisząc o
cudzie dokonanym przez Jezusa, mówi, że był on znakiem, początkiem znaków,
które Jezus uczynił. Jeśli ten cud był znakiem, to trzeba nam się zapytać o
sens tego wydarzenia, czyli o to: o co w tym wszystkim chodzi? Jaki znak, czego
znak? Bo Pan Jezus nie jest specjalistą od jakiś sztuczek, tak by wywołać
sensację. Wszystko co czynił, było pełnieniem woli Ojca i miało sens – miało być
objawieniem tej Woli nam.
„W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele”. Wesele – jedno z wielu,
które były, są i będą. Ale była na nim Matka Jezusa i postanowił na nie przybyć
sam Jezus. W Ewangelii Jana ta obecność Jezusa na weselu w Kanie ma głębokie
znaczenie! W Starym Testamencie przymierze Boga z ludźmi, z narodem wybranym
często było symbolicznie opisywane przez obraz zaślubin. Prorok Ezechiel
przedstawiając naród wybrany jako oblubienicę Boga mówi: „Oto przechodziłem
obok Ciebie i ujrzałem Cię. Był to twój czas, czas miłości (…) Związałem się z
Tobą przysięgą i wszedłem z Tobą w przymierze – wyrocznia Pana Boga – i stałaś
się moją” (Ez 16,8). Bóg zawiera przymierze miłości z każdym z nas. Ale bardzo
szybko okazuje się, że w tym przymierzu miłości tylko jedna strona pozostaje
wierna – Bóg. My grzeszymy, my zdradzamy, łamiemy przymierze. I Jezus jako Syn
Boży, czyli ten, który jest obliczem Ojca, wkracza na wesele w bardzo istotnym momencie
– „nie mają już wina”. Zaślubiny Boga z grzeszną ludzkością, jak ukazuje to
Stary Testament, już dawno się rozpoczęły, ale cały czas brakuje wina, brakuje
smaku w tej relacji miłości – pojawia się pustka, słabość, grzech, serce
kamienne człowieka który oddala się od Boga. Dlatego Jezus przystępuje do
działania. Zamienia wodę w wino. Wino staje się zapowiedzią tego, co umożliwi
przymierze miłości człowieka z Bogiem, co będzie źródłem prawdziwego życia i
pełni radości. Wino to zapowiedź ratunku dla nas grzeszników, to zapowiedź Krwi
Jezusa przelanej na krzyżu: „Kto spożywa moje Ciało i piję moją Krew ma życie
wieczne” (J 6,54), „To jest moja Krew przymierza, która za wielu będzie wylana”
(Mk 14,24).
Jak odnaleźć siebie w tej scenie, tej sytuacji? Już rozumiemy, że wino to znak nowego życia,
radości, szczęścia, które daje Bóg. Czy jestem szczęśliwy? Czego mi brakuje w
życiu? Co jest moją największą pustką? Ale nie chodzi o to, bym się wpatrywał w
mój brak, w moją pustką. Mój wzrok mam skierować zupełnie gdzie indziej. Jest
przy mnie Maryja. To ona dostrzega moje życiowe braki. To Ona szepcze swojemu
Synowi: „Zobacz. Jezu, jego/jej życie jest bez wina, bez smaku. Pomóż swoim
dzieciom”. Ona rzeczywiście jest moją Matką, bo dostrzega moje i twoje potrzeby
i mówi o nich swojemu Synowi. Nie będę więc wpatrywał się w moje ciemności.
Tego Jezus nie chce dla mnie. On chce bym Jemu zaufał – tzn. bym wpatrywał się
w Niego, w Jego Krzyż.
Po zdiagnozowaniu braku wina przychodzi moment na decyzję wiary. Słowa
Maryi – „Zróbcie wszystko cokolwiek wam powie” – są wyznaniem wiary, ufności.
Co Maryja wyraża w tych słowach? Po pierwsze – swoją bezradność. Bo dosłownie
tłumacząc, ten tekst brzmi: „zróbcie cokolwiek by wam powiedział”. Maryja więc
nie wie, nie ma bladego pojęcia, co dalej się będzie działo. Po drugie. „Zróbcie
co wam powie”, czyli zaufajcie Mu, On wie dobrze, słuchajcie Jego.
„Napełnijcie stągwie wodą”. Po ludzku absurdalne, brakuje wina, a do
stągwi ma być wlana woda. Ale problem nie tkwi w tym, czy Jezus może zamienić
wodę w wino, lecz czy ci, którym jest wydane to polecenie okażą się posłuszni,
zaufają, że to ma sens. Stągwie wody to po prostu symbol prozy naszego życia.
Tysiące zwykłych, nudnych czynności, które wykonujemy codziennie – odkurzanie,
pranie, gotowanie, droga do pracy, te same twarze w firmie, znowu irytujący
mnie szef, zakupy, lektura gazety, znowu krupnik na obiad, dzieci, które mnie
nie słuchają itp. Świetnie oddają to słowa jednej z piosenek: „Jak co dzień
rano, bułkę maślaną. Popijam kawą, nad gazety plamą”. Codzienność. Jaki to
wszystko ma sens? Po co ten trud, wysiłek? Czy woda tej codzienności może stać
się wybornym winem? Czy to może mieć jakiś smak?
Kochani, w to dzisiejsze święto, Słowo Boże stawia wobec nas dwie drogi
życia. Albo można się zatrzymać w życiowej drodze i skupić na „braku wina” albo
można pójść dalej, tą drogą, którą ukazuje nam Maryja. Pierwsza droga, przewodnikiem
na niej jest szatan. On się odwrócił od Boga, on nienawidzi światła, życia,
miłości. Sam się potępił. Dlatego pragnie nas – wolnych ludzi, pociągnąć za
sobą. To On pragnie byśmy przez całe życie byli pogrążeni w depresji, smutku,
poczuciu beznadziei. To on pragnie byśmy tylko myśleli o tym, czego nam brakuje,
a nie dostrzegali tego, jak wiele otrzymujemy. Szatan nie chce, a tym samy nie
umie się cieszyć. To on sączy w nas swoją truciznę pustki by życie było jałowe,
by było bez smaku, bez „wina” szczęścia i radości. Tę drogę życia można wyrazić
słowami jednego z bohaterów filmu Braveheart:
„wszyscy umierają, ale nie wszyscy żyją”. Tak, ci co idą tą drogą, żyją, tak
jakby nie żyli. Wiecznie niezadowoleni, marudzący, wysysający z innych życie. Znamy
takich ludzi. Ich życie jest smutne. Ale czasami sami tacy jesteśmy.
Zupełnie inną drogę ukazuje nam Maryja. Postawa pokory – dostrzeżenia i uznania
swojej słabości, niemocy, owego braku wina, ale zaraz do tego dochodzi postawa
uległości i oddanie się Jezusowi – „uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie”. „Jezus
objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie”. Tak pisze Jan. Chrystus
objawił swoją chwałę w tym prostym cudzie, który stał się znakiem pełni Jego
chwały, którą ukaże na krzyżu, gdy z Jego otwartego Serca wypłynie Krew i woda.
To wszystko znaczy, że Jezus może objawić swoją chwałę, miłość w prozaicznych
sprawach naszej codzienności. To właśnie nasza codzienność, stągwie naszej
codzienności z „wodą” powszednich spraw, dzięki Jezusowi, dzięki Jego Krwi,
czyli temu, że jesteśmy Odkupieni, mogą stawać się najlepszym winem. Bo czym
jest świętość? Niczym innym jak „niezwykłą miarą zwykłego chrześcijańskiego
życia”!
Kochani, dziś wieczorem ks. Proboszcz z delegatami z naszej parafii
przywiezie stągwie z uroczystości rozpoczynającej w Toruniu peregrynację kopii
obrazu Pani Jasnogórskiej. Niech to dzisiejsze Słowo Boże otworzy nasze serca,
abyśmy podjęli decyzję, jaką życiową drogą chcemy iść – drogą życia, ale jakby
bez życia, bez smaku, czy drogą prawdziwego życia, zjednoczenia z Bogiem, tak
by nasze życie było płodne, by przynosiło owoce w tych najprostszych sprawach.
Niech te stągwie, które będą od przyszłej niedzieli w naszym kościele, nie
staną się kolejnym ładnym elementem wystroju kościoła, lecz niech prowokują nas
do odpowiedzi na pytania: „Czy jestem szczęśliwy? Czy moje życie ma smak Bożej
miłości?” Maryjo, dopomóż nam, byśmy nie bali się nawrócenia w naszym życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz