„Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród
tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez
człowieka też dokona się zmartwychwstanie”. Św. Paweł przypomina nam
fundamentalną prawdę naszej wiary – prawdę o śmierci i zmartwychwstaniu
Chrystusa. W innym miejscu św. Paweł dosadnie powie: „A jeśli Chrystus nie
zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1
Kor 15,14). Jaki związek te słowa mają z dzisiejszą uroczystością?
Maryja
to ta, która została obdarzona przywilejem Niepokalanego Poczęcia, to znaczy,
że nie splamiła się żadnym grzechem. Dlatego jako jedyna spośród ludzi nie
musiała przejść przez bramę śmierci by wejść do nieba. Maryja, która wydała na
świat Bożego Syna, cała była poświęcona Bogu – co wyraziła w momencie
Zwiastowania w słowach: „Oto ja służebnica Pańska (dosłownie niewolnica
Pańska), niech mi się stanie według słowa Twego” – dlatego z duszą i ciałem
została wzięta do nieba. Wniebowzięcie Maryi jest ściśle związane ze
Zmartwychwstaniem Jezusa. Odnosi nas zarówno do historycznego wydarzenia z
przeszłości, czyli zmartwychwstania Jezusa, ale również odnosi nas do
przyszłości, do mojej i twojej przyszłości.
Co
nas najbardziej dziwi w tajemnicy Wniebowzięcia? Wzięcie ciała Maryi do nieba.
Bo to, że dusza idzie do nieba to, co prawda z trudem, ale jesteśmy jakoś w
stanie ogarnąć naszym rozumem, ale ciało? Od razu nasuwa się nam pytanie: „gdzie
jest ciało Maryi?, gdzie ona jest w niebie?, przecież ciało oznacza jakiś
rodzaj fizyczności…” Te pytania są uzasadnione, ale nie możemy zapomnieć, że
ciało Maryi wzięte do nieba to jest ciało uwielbione, to znaczy, że jest to
ciało, które nie sytuuje się już w czasie i przestrzeni. To ciało nie jest już
związane z ziemską cielesnością, ale ono posiada już nowe właściwości ciała
uwielbionego na podobieństwo Zmartwychwstałego Ciała Chrystusa. Pamiętamy opisy
z Ewangelii mówiące o ukazywaniu się Chrystusa uczniom. Był to Jezus obecny w
tym samym, ale nie takim samym ciele, bo potrafił przechodzić przez zamknięte
drzwi, bo nagle znikał i pojawiał się. To znaczy, że Jezus zmartwychwstały
istnieje w inny sposób – żyje pełnią Bożego życia. Tego samego doświadczamy we
wszystkich objawieniach maryjnych. To, że Maryja ukazywała się przez wieki
różnym osobom – wspomnijmy chociażby objawienia w Fatimie czy Lourdes – to
dowód tego, że jej życie nie daje się ograniczyć do tego co tu i teraz. Maryja
przecież nie ma domu w Fatimie, nie mieszka w grocie w Lourdes ani nie ma
swojego pokoju na Jasnej Górze. Ona jest już w chwale nieba i jest tą, która
ukazuje się swoim dzieciom by przypomnieć: „dzięki Jezusowi jesteście powołani
do wieczności, jesteście zaproszeni do nieba z duszą i ciałem, wasze ciała będą
ciałami zmartwychwstałymi, będziecie żyli tak jak i ja teraz żyję”.
Co
to wszystko dla nas znaczy? Wniebowzięcie to święto konsekracji, świętości ludzkiego
ciała. To święto, kiedy, tak jak w wypowiadanym Credo, uświadamiamy sobie
prawdę: „wierzę w zmartwychwstanie ciała i żywot wieczny”. Dlatego warto się
dziś zapytać czy nie ulegam jakimś błędnym poglądom, skrajnościom, które sprzeczne
są z duchem naszej wiary?
Jedna
skrajność to ta, której ulegali Koryntianie, do których pisał św. Paweł –
dzisiejsze II czytanie. Będąc pod wpływem pewnych filozoficznych nurtów uważali
oni, że ciało ludzkie jest pewnego typu więzieniem duszy. W konsekwencji
oznaczało to, że cielesność jest czymś złym, stanowi jakby przeszkodę w życiu
duchowym. Tymczasem Boża wizja człowieczeństwa jest zupełnie inna. Ciało i duch
pochodzą od Boga. Człowiek jest jednością duszy i ciała. Żaden z tych elementów
nie jest ani lepszy ani gorszy. Co więcej śmierć jest chwilowym rozdzieleniem
duszy i ciała, ale ostatecznym naszym przeznaczeniem jest zmartwychwstanie,
czyli ponowne połączenie duszy z ciałem przemienionym. Ten cel ukazuje nam
właśnie Wniebowzięcie Maryi i ten cel przypominają nam wszystkie maryjne
objawienia. Dlatego warto się dziś zapytać: czy nie pogardzam moim ciałem, czy
nie uważam je za coś złego, coś co mi przeszkadza w osiągnięciu szczęścia i
radości? Czy nie obrażam Boga przez to, że uważam moją seksualność – moje bycie
mężczyzną i kobietą – za coś złego, coś nieczystego? Czy nie traktuję
małżeńskiego współżycia jako przykrego obowiązku przez co odrzucam Boga w tej
intymnej przestrzeni mojego życia i nie uznaję świętości mojej seksualności?
Druga
skrajność, której mogę ulegać w odniesieniu do mojego ciała to przesadna troska
o cielesność. Taka troska, która powoduje, że zapominam o przeznaczeniu mojego
ciała do wieczności, że zapominam o życiu duchowym. Przejawiać się to może w
tym, że żyję tak jakby śmierci ciała nie było. Żyję tak jakby moje życie tu na
ziemi miało trwać na wieki. Nie mam czasu przyjść do Kościoła, bo ważniejszy
jest fitness albo niedzielne bieganie czy jakaś sportowa rekreacja. To wszystko
jest potrzebne i wartościowe, ale nie możemy ani pogardzać ciałem ani oddawać
mu przesadnej czci.
Czym
zatem dla mnie jest prawda o życiu wiecznym, czym dla mnie jest prawda o moim
zmartwychwstaniu? Niejasną nadzieją, hipotezą, którą głosi Kościół, a której
nikt nie jest w stanie zweryfikować? Czy może niezachwianą pewnością, której
doświadczam już w tym życiu?
Jak
doświadczać pewności zmartwychwstania już tu na ziemi? Żyjąc jak Maryja. To
znaczy, żyjąc tu na ziemi w ciszy i skupieniu. Pewien poeta powiedział o Maryi,
że jest ona „katedrą wielkiej ciszy”. Kto z nas był w ogromnym kościele, w którym
panowała cisza, to miał to poczucie, że ta cisza nie jest pustką, ale jest
wołaniem o Pełnię, jest przyzywaniem Obecności. Życie Maryi było właśnie takim
przyzywaniem Bożej obecności – Ona była pełna łaski. Dlatego ty i ja
potrzebujemy wprowadzić ciszę w nasze życie. Potrzebujemy ciszy na modlitwie
tak by w sąsiednim pokoju nie grał telewizor albo jakiś muzyczny odtwarzacz,
potrzebujemy ciszy przed snem, by ogarnąć myślą cały miniony dzień,
potrzebujemy ciszy w kościele by nie tylko wypowiadać słowa, ale przede
wszystkim by słuchać tego, który do nas mówi. Tej ciszy potrzebujemy, bo tylko
w ciszy przemawia Bóg. Tej ciszy potrzebujemy, bo w ciszy może działać Bóg. Ty
i ja potrzebujemy w naszej codzienności ciszy wielkanocnego poranka byśmy
powstali do nowego życia, mocą Ducha Świętego. Amen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz