Myśl

Miłość to owoc, który dojrzewa w każdym czasie (bł. Matka Teresa z Kalkuty)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Wniebowzięcie NMP


 „Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka też dokona się zmartwychwstanie”. Św. Paweł przypomina nam fundamentalną prawdę naszej wiary – prawdę o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. W innym miejscu św. Paweł dosadnie powie: „A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15,14). Jaki związek te słowa mają z dzisiejszą uroczystością?
Maryja to ta, która została obdarzona przywilejem Niepokalanego Poczęcia, to znaczy, że nie splamiła się żadnym grzechem. Dlatego jako jedyna spośród ludzi nie musiała przejść przez bramę śmierci by wejść do nieba. Maryja, która wydała na świat Bożego Syna, cała była poświęcona Bogu – co wyraziła w momencie Zwiastowania w słowach: „Oto ja służebnica Pańska (dosłownie niewolnica Pańska), niech mi się stanie według słowa Twego” – dlatego z duszą i ciałem została wzięta do nieba. Wniebowzięcie Maryi jest ściśle związane ze Zmartwychwstaniem Jezusa. Odnosi nas zarówno do historycznego wydarzenia z przeszłości, czyli zmartwychwstania Jezusa, ale również odnosi nas do przyszłości, do mojej i twojej przyszłości.

Co nas najbardziej dziwi w tajemnicy Wniebowzięcia? Wzięcie ciała Maryi do nieba. Bo to, że dusza idzie do nieba to, co prawda z trudem, ale jesteśmy jakoś w stanie ogarnąć naszym rozumem, ale ciało? Od razu nasuwa się nam pytanie: „gdzie jest ciało Maryi?, gdzie ona jest w niebie?, przecież ciało oznacza jakiś rodzaj fizyczności…” Te pytania są uzasadnione, ale nie możemy zapomnieć, że ciało Maryi wzięte do nieba to jest ciało uwielbione, to znaczy, że jest to ciało, które nie sytuuje się już w czasie i przestrzeni. To ciało nie jest już związane z ziemską cielesnością, ale ono posiada już nowe właściwości ciała uwielbionego na podobieństwo Zmartwychwstałego Ciała Chrystusa. Pamiętamy opisy z Ewangelii mówiące o ukazywaniu się Chrystusa uczniom. Był to Jezus obecny w tym samym, ale nie takim samym ciele, bo potrafił przechodzić przez zamknięte drzwi, bo nagle znikał i pojawiał się. To znaczy, że Jezus zmartwychwstały istnieje w inny sposób – żyje pełnią Bożego życia. Tego samego doświadczamy we wszystkich objawieniach maryjnych. To, że Maryja ukazywała się przez wieki różnym osobom – wspomnijmy chociażby objawienia w Fatimie czy Lourdes – to dowód tego, że jej życie nie daje się ograniczyć do tego co tu i teraz. Maryja przecież nie ma domu w Fatimie, nie mieszka w grocie w Lourdes ani nie ma swojego pokoju na Jasnej Górze. Ona jest już w chwale nieba i jest tą, która ukazuje się swoim dzieciom by przypomnieć: „dzięki Jezusowi jesteście powołani do wieczności, jesteście zaproszeni do nieba z duszą i ciałem, wasze ciała będą ciałami zmartwychwstałymi, będziecie żyli tak jak i ja teraz żyję”.
Co to wszystko dla nas znaczy? Wniebowzięcie to święto konsekracji, świętości ludzkiego ciała. To święto, kiedy, tak jak w wypowiadanym Credo, uświadamiamy sobie prawdę: „wierzę w zmartwychwstanie ciała i żywot wieczny”. Dlatego warto się dziś zapytać czy nie ulegam jakimś błędnym poglądom, skrajnościom, które sprzeczne są z duchem naszej wiary?
Jedna skrajność to ta, której ulegali Koryntianie, do których pisał św. Paweł – dzisiejsze II czytanie. Będąc pod wpływem pewnych filozoficznych nurtów uważali oni, że ciało ludzkie jest pewnego typu więzieniem duszy. W konsekwencji oznaczało to, że cielesność jest czymś złym, stanowi jakby przeszkodę w życiu duchowym. Tymczasem Boża wizja człowieczeństwa jest zupełnie inna. Ciało i duch pochodzą od Boga. Człowiek jest jednością duszy i ciała. Żaden z tych elementów nie jest ani lepszy ani gorszy. Co więcej śmierć jest chwilowym rozdzieleniem duszy i ciała, ale ostatecznym naszym przeznaczeniem jest zmartwychwstanie, czyli ponowne połączenie duszy z ciałem przemienionym. Ten cel ukazuje nam właśnie Wniebowzięcie Maryi i ten cel przypominają nam wszystkie maryjne objawienia. Dlatego warto się dziś zapytać: czy nie pogardzam moim ciałem, czy nie uważam je za coś złego, coś co mi przeszkadza w osiągnięciu szczęścia i radości? Czy nie obrażam Boga przez to, że uważam moją seksualność – moje bycie mężczyzną i kobietą – za coś złego, coś nieczystego? Czy nie traktuję małżeńskiego współżycia jako przykrego obowiązku przez co odrzucam Boga w tej intymnej przestrzeni mojego życia i nie uznaję świętości mojej seksualności?
Druga skrajność, której mogę ulegać w odniesieniu do mojego ciała to przesadna troska o cielesność. Taka troska, która powoduje, że zapominam o przeznaczeniu mojego ciała do wieczności, że zapominam o życiu duchowym. Przejawiać się to może w tym, że żyję tak jakby śmierci ciała nie było. Żyję tak jakby moje życie tu na ziemi miało trwać na wieki. Nie mam czasu przyjść do Kościoła, bo ważniejszy jest fitness albo niedzielne bieganie czy jakaś sportowa rekreacja. To wszystko jest potrzebne i wartościowe, ale nie możemy ani pogardzać ciałem ani oddawać mu przesadnej czci.
Czym zatem dla mnie jest prawda o życiu wiecznym, czym dla mnie jest prawda o moim zmartwychwstaniu? Niejasną nadzieją, hipotezą, którą głosi Kościół, a której nikt nie jest w stanie zweryfikować? Czy może niezachwianą pewnością, której doświadczam już w tym życiu?
Jak doświadczać pewności zmartwychwstania już tu na ziemi? Żyjąc jak Maryja. To znaczy, żyjąc tu na ziemi w ciszy i skupieniu. Pewien poeta powiedział o Maryi, że jest ona „katedrą wielkiej ciszy”. Kto z nas był w ogromnym kościele, w którym panowała cisza, to miał to poczucie, że ta cisza nie jest pustką, ale jest wołaniem o Pełnię, jest przyzywaniem Obecności. Życie Maryi było właśnie takim przyzywaniem Bożej obecności – Ona była pełna łaski. Dlatego ty i ja potrzebujemy wprowadzić ciszę w nasze życie. Potrzebujemy ciszy na modlitwie tak by w sąsiednim pokoju nie grał telewizor albo jakiś muzyczny odtwarzacz, potrzebujemy ciszy przed snem, by ogarnąć myślą cały miniony dzień, potrzebujemy ciszy w kościele by nie tylko wypowiadać słowa, ale przede wszystkim by słuchać tego, który do nas mówi. Tej ciszy potrzebujemy, bo tylko w ciszy przemawia Bóg. Tej ciszy potrzebujemy, bo w ciszy może działać Bóg. Ty i ja potrzebujemy w naszej codzienności ciszy wielkanocnego poranka byśmy powstali do nowego życia, mocą Ducha Świętego. Amen. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz