Myśl

Miłość to owoc, który dojrzewa w każdym czasie (bł. Matka Teresa z Kalkuty)

sobota, 14 stycznia 2012

2 niedz. zwykła, rok B

Kochani bracia i siostry! Tydzień temu przeżywaliśmy święto Chrztu Pańskiego. Zobaczyliśmy wtedy, że Chrzest Jezusa jest drogą naszego chrześcijańskiego życia. Ukazały nam to trzy najważniejsze jego elementy: otwarte niebo, zstąpienie Ducha i głos Ojca. Dzisiejsze Boże Słowo stawia nas wobec bardzo konkretnego pytania: jaka jest moja, osobista droga życia chrześcijańskiego, jak brzmi głos Boga, który usłyszałem w moim życiu? Czym jest dynamika powołania i jak ją rozpoznać?

„Jan stał wraz z dwoma swoimi uczniami”. Jan Chrzciciel, wielki prorok, człowiek żyjący w radykalnym ubóstwie, widzimy, że stoi ze swoimi uczniami. Oni byli jedynym jego bogactwem. I oto przychodzi ten, o którym Jan mówił, że jest mocniejszy od niego, którego on zapowiada. W konsekwencji uczniowie Jana zmieniają nauczyciela, idą za Jezusem, a zostawiają Jana. Jezus zubaża ubogiego Jana. Ale Jan nie protestuje, był na to przygotowany. Potrafił usunąć się w cień, by zrobić miejsce temu, który jest Centrum Życia, jest Dawcą Życia – Zbawicielowi. Ale dlaczego Chrystus odbiera dosłownie wszystko Janowi? „Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie”. Ilekroć Bóg nam coś daje, mamy Mu to ofiarować, bo On jest Dawcą. Prawdziwa świętość polega więc na tym by dawać Bogu wszystko, nawet to, co On nam odbiera. Może doświadczasz tego, że Bóg pozwala byś tracił zdrowie, siły, poczucie pewności, satysfakcję z wykonywanej pracy, współpracy z ludźmi. Nie lękaj się, oddawaj Mu to w darze. Ale to takie trudne… To prawda, jednak dla tego kto doświadczył miłości Boga, kto poznał darmową, bezwarunkową miłość jest to możliwe! Jan się nie buntował, bo wiedział, że oddając wszystko, zyskuje przyjaźń Zbawiciela, Jego obecność. To pierwsza odsłona powołania chrześcijańskiego, jestem wezwany by być ubogim, by tracić, by tracić wszystko co nie jest Bogiem, po to by Bóg był wszystkim w moim życiu. Czy jestem na takiej drodze?
„Gdy Jan zobaczył przechodzącego Jezusa rzekł: Oto Baranek Boży”. Powołanie uczniów dokonuje się w świetle świadectwa Jana Chrzciciela. Świadectwa, czyli rozpoznania przez Jana Chrzciciela sensu misji Jezusa, tego kim On jest, po co przyszedł. Kim jest Jezus? Barankiem Bożym, który na Krzyżu zostanie złożony w ofierze, byśmy mieli życie dzięki Niemu. Jan to wie, tym się dzieli. I uczniowie słysząc to świadectwo, idą za Jezusem. Co to znaczy dla nas? To, że tylko tam, gdzie Chrystus jest głoszony takim, jakim jest, czyli jako ukrzyżowany i zmartwychwstały, co więcej, gdy taki jest przeżywany w życiu, tylko wtedy mogą się rodzić prawdziwie chrześcijańskie powołania – do życia małżeńskiego, kapłańskiego, zakonnego, samotnego. W przeciwnym razie, my jako wierzący, bo za takich się podajemy, głosimy produkt Chrystusopodobny i to my jesteśmy jego autorami, nie Bóg. Kochani, nie ma sensu narzekać na kryzys powołań, na szalejące rozwody, kryzys rodzin. Po prostu, to wszystko świadczy o tym, że tam nie było i nie ma prawdziwego Chrystusa. Co jest tego przyczyną? Mój i twój brak życia z wiary. To druga odsłona powołania chrześcijańskiego, jestem wezwany by przez wiarę poznać prawdziwego, tzn. ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa. A jakiego ja znam Chrystusa?
„Jezus zaś odwróciwszy się i ujrzawszy, że oni idą za Nim, rzekł do nich: Czego szukacie”. Życie wiary, to życie w drodze, to przygoda życia z Bogiem. Uczniowie nie wiedzieli co ich czeka, nie od razu wiedzieli wszystko o Jezusie. Nawet po jego śmierci i zmartwychwstaniu, dwóm z nich idącym do Emaus, Jezus mówił: „O nierozumni jak nieskore są wasze serca do wierzenia (…) Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?” Nadal nie rozumieli. Pokusą więc z naszej strony byłoby myśleć: idę, jeśli będę już na starcie znał wszystkie szczegóły albo wcale nie wyruszam. Nie, to byłaby pycha. Powołanie to rodzaj życiowej mapy. Okoliczności zmieniają się na trasie, są nieprzewidywalne, ale jej przebieg i cel jest zagwarantowany przez Autora – przez Boga. Warto więc wyruszyć z Nim. Dlatego Chrystus się pyta: „Czego szukacie?” Czego szukasz? Czego szukasz na tej trasie, na drodze wiary? Dopóki zadaję sobie i Bogu to pytanie, nie jest ze mną źle. Dramat zaczyna się, gdy nie mam pytań, gdy stoję w miejscu i nic mnie nie przejmuje, nawet moje życie wieczne. „Chodźcie a zobaczycie”. „Chodźcie” to zaproszenie. „A zobaczycie” to obietnica. Bóg zaprasza i obiecuje. Na czyje zaproszenia w moim życiu odpowiadam? Za jakimi obietnicami idę? „Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego”. Pozostali u Niego. To kluczowe słowa. Grecki czasownik, który został przetłumaczony jako pozostali, ma szeroki wachlarz znaczeniowy (pozostawać, mieszkać, być zjednoczonym, trwać w jedności). Ewangelista Jan używa tego czasownika do wyrażenia trwania Jezusa w jedności z Ojcem; także w odniesieniu do tych, którzy spożywają  ciało i piją krew Chrystusa (Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew trwa we Mnie a Ja w nim), podobnie też wtedy, gdy mówi o trwaniu uczniów z Jezusem na podobieństwo latorośli w krzewie winnym. Zamieszkanie uczniów u Chrystusa można rozumieć jako wyrażenie jedności, osobistej wspólnoty: od tego momentu trwali z Nim, zaczęli być razem z Nim. O co więc chodzi? Uczniom chodziło nie o poznanie miejsca, gdzie Jezus mieszka, ale o wejście w Jego styl życia, a konkretnie o zobaczenie jak On trwa w Ojcu, jak doświadcza obecności Ojca i jak jest otwarty na innych. To trzecia odsłona powołania chrześcijańskiego, trwanie w jedności z Bogiem w życiu codziennym. Moje powołanie chrześcijańskie oznacza, że mogę komuś powiedzieć „chodź i zobacz, ale nie to, co posiadam, nie co mam w domu, ale jak żyję, co robię, jak przeżywam chorobę, żałobę, bo wtedy zobaczysz, że w moim życiu jest moc od kogoś innego, w moim życiu jest Bóg”. Czy jestem tak przejrzysty, jednoznaczny w moim życiu wiary, że ci, którzy mnie spotykają mówią: On naprawdę wierzy, On żyje z Bogiem?
„I tego dnia pozostali u Niego, pozostali z Nim zjednoczeni. Było to około godziny dziesiątej”. Bóg niepojęty i nieskończony wszedł w czas, w Chrystusie stał się jednym z nas. To musiał być dla ewangelisty Jana szok. Ten niepojęty Bóg, właśnie On nas powołuje. Dlatego zapamiętał taki szczegół, godzinę tego spotkania. Było to ok. godziny dziesiątej, czyli czwartej po południu. Kochani, mogę spędzić życie nad pobożnymi książkami, całe lata mogę przychodzić do kościoła w niedziele, starając się być lepszym, mogę być po 6 latach seminarium, czy 10 latach kapłaństwa, ale jeśli brakuje mi spotkania o czwartej po południu, to straciłem czas! Straciłem czas. Poszedłem za ideą, za książką, za pięknymi słówkami, kolorowymi zdjęciami, pobożnym obrazem, ale nie za Osobą. To czwarta odsłona powołania chrześcijańskiego. Wiara jest osobistym spotkaniem z Bogiem, to prawda, że we wspólnocie Kościoła, ale pozostaje jednak czymś osobistym. Jest więc osobistym spotkaniem przekazywanym życiem albo nie ma jej wcale lub jedynie jest udawana.
Kochani, każdy z nas jest powołany, bo każdy z nas jest wezwany do osobistego pójścia za Chrystusem i razem z Nim. Jaką drogą idę w moim życiu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz