Myśl

Miłość to owoc, który dojrzewa w każdym czasie (bł. Matka Teresa z Kalkuty)

sobota, 12 listopada 2011

Na początek...

Na blogu będę się dzielił tym, co dla mnie ważne. Niedawno odbyła się pielgrzymka papieża Benedykta XVI do Niemiec. Kilka moich przemyśleń na ten temat. Zapraszam do lektury mojego artykułu.


W dniach 22-25 września br. odbyła się podróż apostolska Benedykta XVI do Niemiec. Była to 21. zagraniczna podróż papieża i trzecia do jego ojczyzny. Zdaje się, że wszystkie polskie media w swoich przekazach odnotowały to wydarzenie, choć akcenty w sprawozdaniach różniły się w zależności od „światopoglądowej” opcji mediów. Te katolickie wiernie starały się relacjonować przebieg pielgrzymki. Inne zaś raczej analizowały głosy przeciwników papieskiej wizyty i czyniły z nich główny temat swoich komentarzy. Niniejszy artykuł nie będzie wiernym sprawozdaniem z tamtych dni (tu odsyłam do medialnych relacji, zarówno tych pro jak i contra), ale jedynie próbą ogólnej refleksji nad minioną wizytą zagraniczną Benedykta XVI. 

Discordia Germaniae
Mam wrażenie, że my Polacy mamy problem ze zrozumieniem braku przychylności Niemców dla ich papieża-rodaka. Tak bardzo kochaliśmy „naszego” papieża Polaka, że trudno nam przyjąć do wiadomości, iż Niemiec nie musi kochać papieża tylko dlatego, że jest on Niemcem. Często pojawia się w nas pewien rodzaj oburzenia, obrażenia na sąsiadów zza Odry. Tak długo jak trwamy w tej wewnętrznej postawie nie potrafimy otwartym sercem i umysłem wsłuchiwać się w profetyczny głos Benedykta XVI, gdyż wciąż trzymamy się swojego przekonania, że to nie tak powinna wyglądać jego pielgrzymka do ojczyzny, że on nie zasłużył na takie przyjęcie, że my byśmy inaczej go przyjęli itp. To wszystko może i prawda. Tylko, że historia Polski i Niemiec to całkowicie odmienne dzieje. Niemiecka ojczyzna była wewnętrznie podzielona już w swoim najwcześniejszym okresie istnienia na część barbarzyńską i tę skolonizowaną przez Rzymian. O owej discordia Germaniae (dosł. brak jedności Niemców) wspomina już rzymski historyk Tacyt (ok. 55-120) w swoim etnograficznym dziele o plemionach germańskich Germania, które powstało ok. 98 r. Spoglądając jak „w soczewce” na historię Niemiec, z jednej strony można dostrzec niemieckich sympatyków Rzymu, zarówno na gruncie państwowym jak i kościelnym. Wyrazem tego była chociażby próba realizacji średniowiecznego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego oraz tzw. ultramontanizm, czyli poczucie lojalności wobec decyzji znajdującego się „za górami” papieża. Z drugiej strony widoczne jest w historii Niemiec bardzo silne, antyrzymskie nastawienie. Wystarczy wspomnieć reformację Marcina Lutra, wojnę trzydziestoletnią, sekularyzację, Kulturkampf a także totalitaryzm nazistowski. Zatem tak jak dla Polaka papież-Polak na stolicy Piotrowej był raczej oczywistym powodem do dumy i radości, to nie musi być tak w przypadku Niemca i jego nastawienia do papieża-Niemca „urzędującego” w Rzymie.

JP II ≠ B XVI
Nietrudno dostrzec, że Jan Paweł II i Benedykt XVI znacznie się różnią. Jednak to nie powód byśmy jako Polacy, mając w żywej pamięci naszego papieża-rodaka, ciągle ich porównywali. Wręcz przeciwnie, trzeba dostrzec charyzmat i niepowtarzalność każdego z nich osobno. Mamy wielkiego orędownika w niebie – bł. Jana Pawła II, ale on jest już w niebie. My natomiast pozostaliśmy na ziemi i z Bożej łaski jako następca św. Piotra został nam dany Benedykt XVI. Zatem nie warto tracić czasu na ckliwe wspominanie uśmiechów, talentu aktorskiego, zdolności porywania tłumów przez bliskiego nam papieża-Polaka. O wiele owocniejsze bowiem będzie wsłuchanie się w to, co ma nam do przekazania Benedykt XVI. Jestem przekonany, co zresztą wypływa z katolickiej wiary, że jest on opatrznościowym przewodnikiem Kościoła, który z „chirurgiczną” precyzją rozpoznaje znaki czasu. Zatem warto się wsłuchać w jego głos, a raczej w Chrystusa, który przez niego mówi do Kościoła i świata.

Dokąd idziesz Europo?
Benedykt XVI w czasie tej podróży apostolskiej przekonywał wszystkich, że „Gdzie Bóg, tam przyszłość”. Takie było hasło jego pielgrzymki. I rzeczywiście te słowa często padały z ust Ojca Świętego. Jednak, kiedy słuchałem czy też czytałem papieskie przemówienia, poruszyło mnie to, jak często i w jak różnych aspektach Benedykt XVI nawiązywał do fundamentalnej dla każdego chrześcijanina kwestii wiary. Na spotkaniu z katolickim laikatem we Fryburgu, Ojciec Święty powiedział, że „jedynym kryzysem Kościoła w świecie zachodnim jest kryzys wiary”. Ten zaś ściśle łączy się z trwającym obecnie „rozkładem” cywilizacyjnego dziedzictwa Europy. Na czym polega ten kryzys i dlaczego papież tak jednoznacznie zdiagnozował jego obecność?
Przede wszystkim Benedykt XVI w swoich przemówieniach wskazał na źródła tego kryzysu. Na płaszczyźnie cywilizacyjno-kulturowej działalność człowieka i postęp techniczny, które miały przynieść oczekiwane rozwiązanie wszelkich bolączek ludzkości, nie przyczyniły się do uczynienia świata lepszym. Wręcz przeciwnie, różni „fałszywi oświeciciele”, jak określa ich Benedykt XVI, nie stworzyli raju, ale pozostawili po sobie wojny, terror, ubóstwo i nędzę. Te próby człowieka, aby radzić sobie ze wszystkim na własną rękę mają korzenie w filozofii ostatnich stuleci. Dobitnie mówił o tym papież w czasie przemówienia w Bundestagu, kiedy przypomniał niemieckim  politykom o dokonanym przez filozofię pozytywistyczną, odmiennym niż miało to miejsce w filozofii klasycznej, określeniu ludzkiego rozumu i natury. W konsekwencji ludzkie postępowanie (etos) oraz religia zostały uznane za coś, co podlega całkowicie subiektywnej interpretacji. Co więcej, tak często podnoszona w nauczaniu Kościoła katolickiego kwestia prawa naturalnego została uznana za sprawę konfesyjną. Tymczasem, papież precyzyjnie wyjaśnił, że idea prawa naturalnego sięga okresu przedchrześcijańskiego, kiedy grecka filozofia spotkała się z prawniczą myślą Rzymu. Te pogmatwane filozoficzne szlaki nowożytnej Europy wskazują na jedną zasadniczą sprawę. Tożsamość Europy, która zrodziła się z przysłowiowego spotkania Aten, Rzymu i Jerozolimy jest niszczona przez samych Europejczyków i na dodatek jeszcze kłamliwie i obraźliwie określana jako wymysł chrześcijański.
Skutkiem tych głębokich przemian w dziedzinie filozofii, kultury i postępu cywilizacyjnego jest zamęt w sferze politycznej, a także w obszarze relacji międzyludzkich. Benedykt XVI podkreślił, że brak nienaruszalnych praw dotyczących ludzkiej godności staje się przyczyną określania kryteriów bycia człowiekiem. To zaś otwarta droga dla dyktatury większości oraz uczynienia z sukcesu jedynego kryterium społecznej sprawiedliwości. Pojedynczy człowiek zanurzony w takim świecie łatwo ulega relatywizmowi, gdyż zostaje pozbawiony pewnych, stałych punktów odniesienia dla budowania swojego życia. To zaś bardzo konkretnie przekłada się na brak odwagi do podejmowania decyzji czy wierności danemu słowu, przyrzeczeniu. Ponadto relatywizm zostaje wzmocniony przez zarozumialstwo ludzkiego rozumu, który w myśl pozytywistycznych haseł, jest przekonany o swoich nieograniczonych możliwościach. W rezultacie w przestrzeni międzyludzkiej nie ma już miejsca na bezinteresowny dar z siebie, na życie ofiarne w służbie innym, bo egoizm staje się dewizą ludzkiego życia. Czy jest zatem szansa na wyjście z tego kryzysu, który dotyka mieszkańców Starego Kontynentu?

Skandal wiary
Jest nią Chrystus! Kryzys, który przeżywa Europa dotyka również chrześcijan w niej żyjących, ale nie do niego należy ostatnie słowo. Następca św. Piotra wskazał konkretne drogi ratunku, nadziei. Jednak nie był to żaden program polityczno-społeczno-kulturalnej naprawy Europy. Określanie takich rzeczy to nie zadanie i kompetencje Ojca Świętego! On wskazał na Chrystusa i pokazał wyzwania stojące przed Piotrową Łodzią.
Jaka ma być odpowiedź Kościoła na zagubienie cywilizacyjno-kulturowe Europy? Przede wszystkim ma nią być głoszenie skandalu wiary. „Wiara chrześcijańska zawsze, a nie tylko w naszych czasach jest dla człowieka skandalem” – tak mówił Benedykt XVI we Fryburgu. Tym co może na nowo obudzić pogrążoną w kryzysie Europę i Kościół jest zadziwienie tajemnicą Boga, który będąc Świętym, Wszechmocnym, Odwiecznym dla nas na Krzyżu stał się tak bliski, że bardziej już nie było to możliwe. „On przyjął nasz grzech a w zamian dał nam swoją chwałę”. Ta rzeczywistość sacrum commercium, czyli świętej wymiany między Bogiem a człowiekiem, jest fundamentem naszej wiary, fundamentem Kościoła. W tej perspektywie na nowo możemy odkryć Chrystusa, który jest prawdziwym światłem, które w mrok i ciemność ludzkiego grzechu i cierpienia wprowadza nowe życie, daje sens i nadzieję.
Odpowiedzią Kościoła na pozytywistyczny sposób myślenia pozostaje wierne trwanie przy logosie wiary. W praktyce oznacza to wiarę rozumną, krytyczną, która nie ulega jedynie emocjom i chwilowym upodobaniom, ale wyrasta z wnikliwego studium Objawienia zawartego w Słowie Bożym oraz przekazywanego przez stulecia w Tradycji Kościoła. Wiara nie musi bać się rozumu! Ona go zakłada, gdyż Chrystus-odwieczny Logos jest jej fundamentem.
Papież z mocą przypominał, że „świat oddalając się od Boga traci życie, pogrążając się w pustce i arogancji władzy”. „Tymczasem ten kto zna Boga, zna człowieka” i dlatego jest w stanie bronić godności ludzkiego życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Jedynie więc uznanie niezbywalnych praw jako fundamentu życia indywidualnego i społecznego jest gwarantem istnienia sprawiedliwej polityki, czyli takiej, która służy dobru wspólnemu.
Wobec szerzącej się współcześnie choroby ludzkich serc – egoizmu, Kościół niesie człowiekowi wyzwalające orędzie Ewangelii. Nie samorealizacja, zamknięcie się jedynie w swoich potrzebach, ale postawa daru z siebie jest ratunkiem dla człowieka. Ukazują to święci, których życie było niezwykle płodne i zmieniało świat. Co więcej, takie życie w postawie daru z siebie jest możliwe. Realizuje się ono w Kościele, który jest wspólnotą życia z Chrystusem i z innymi. Kościół to wielkie „my”, gdzie można doświadczać miłości i dobroci, gdzie w gronie bliskich osób można dzielić się swoimi tęsknotami i pragnieniami. Chociaż Kościół „szufladkowany” jest jako jedna z wielu instytucji, to tak naprawdę jest dziełem Boga, narzędziem zbawienia danym każdemu człowiekowi.

Rok Wiary
Słowa Benedykta XVI wypowiedziane w Niemczech nie pozostawiają wątpliwości, że laicyzacja w Europie zbiera obfite żniwo. Jest ona również dla Kościoła źródłem oczyszczenia, czyli zaproszeniem do nawrócenia, do większej wierności Chrystusowi Panu, bo tylko wtedy świadectwo Kościoła będzie jaśniało w świecie blaskiem Żyjącego Pana. Jednak ta przemiana może tylko wtedy zaistnieć, gdy wiara stanie się życiowym programem dla każdego z nas osobiście, o czym tak dobitnie mówił w Niemczech Benedykt XVI.
W dniu, gdy pisałem ten artykuł, papież ogłosił listem apostolskim Portam fidei następny rok Rokiem Wiary… Odpowiedzią na kryzys wiary może być tylko wiara.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz