Myśl

Miłość to owoc, który dojrzewa w każdym czasie (bł. Matka Teresa z Kalkuty)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Polska sfrustrowana?

Europa wydaje się być sfrustrowana… Ludzie demonstrujący swoje niezadowolenie, organizujący pochody połączone z aktami agresji i wandalizmu… To przecież „świeże” obrazki z Włoch, Hiszpanii, Grecji. Niepokoje społeczne narastają. Dlaczego? Przyczyn jest wiele… Problemy ekonomiczne, demograficzne, kulturowe w Europie, ale wydaje mi się, że przede wszystkim źródłem tych problemów jest utrata własnej tożsamości przez mieszkańców Starego Kontynentu.
Myślę, że zamieszki z 11.11.11 w Polsce wpisują się w ten klimat europejskiego chaosu. Przemoc w wyjątkowe dla Polaków święto Niepodległości, czyż to nie skrajny dowód chaosu panującego wśród Polaków?! Można by, jak to czynią wypowiadający się w mediach psychologowie, analizować te zamieszki w kontekście psychologii tłumu czy problemów poszczególnych jednostek, które poprzez agresję rekompensują swoje osobowościowe braki. Tak, to prawda, tylko że to wszystko jest czubkiem góry lodowej, której na imię „podzielone serce człowieka”. Co to znaczy?

Serce człowieka wypełnione cierpieniem, bólem, niezadowoleniem, rozczarowaniem spowodowanym rozdźwiękiem między politycznymi obietnicami a ich realizacją (…) nie potrafi kochać i zamiast kochać, czyli wprowadzać jedność, dzieli. Zatem każdy z tych warszawskich agresorów to ktoś głęboko podzielony, to ktoś pogrążony w kryzysie, dla którego jedynym wyjściem z życiowego doła było kopanie, rzucanie petardami i wywijanie kijem. Kto z nich tak myślał o swoim zachowaniu? „Agresja nie jest oznaką siły, lecz słabości” – mówił bł. ks. Jerzy Popiełuszko.
Dlaczego ludzie chwytają się takiej pozornej deski ratunku? Chrześcijanin zna odpowiedź. Bo nie poznali Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. Jest bowiem taki rodzaj kryzysu, cierpienia, opuszczenia, frustracji, który przekracza nasze ludzkie siły, po prostu nas niszczy. Ale jednocześnie istnieje taki „styl”  przeżywania kryzysu, cierpienia, opuszczenia, frustracji, który nie musi prowadzić do śmierci, do destrukcji, do oddawania złem za zło. Ten odmienny „styl” to krzyż Chrystusa. Ten styl to droga ratunku dla każdego, dla mnie i dla Ciebie, którzy możemy być pogrążeni w wewnętrznym chaosie, który owocuje tym zewnętrznym, społecznym, politycznym.
Uliczne walki w Europie, a także te w Warszawie, to nie okazja do tego by z politowaniem, pychą że ja lepszy, czy paternalistyczną troską patrzeć na agresywne tłumy, lecz by zapytać się samego siebie… W jakich sytuacjach w moim życiu jestem takim agresorem? Może nie trzymam w ręku kija i nie rzucam petard, ale być może czymś innym okładam ludzi, z którymi mam kontakt i czymś innym wywołuję chaos, zamieszanie? Kiedy i ja uciekam się do takich pozornych metod wyjścia z kryzysu (narkotyki, wolny seks, agresja w pracy czy domu, alkohol)?
Czy krzyż Chrystusa jest moją osobistą drogą ratunku, wyzwolenia?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz