Myśl

Miłość to owoc, który dojrzewa w każdym czasie (bł. Matka Teresa z Kalkuty)

niedziela, 13 listopada 2011

Zachwyt nad tajemnicą

Kiedyś pisałem ten artykuł z okazji Wielkiego Czwartku. Myśli w nim zawarte są cały czas aktualne, bo każda liturgia jest "aktualnością" działania Boga, dlatego zachęcam, przeczytajcie, może ktoś ma jakiś komentarz lub uwagi. Zachęcam do podzielenia się.


Niekiedy mówi się, że Ewangelie to „opowiadania o Męce poprzedzone obszernymi wprowadzeniami”. Patrząc na strukturę Ewangelii, takie stwierdzenie jest w pełni uzasadnione. Ale czy tylko ze względu na to? Nie! Najistotniejszy powód dla jego użycia stanowi fakt, że centralną prawdą Dobrej Nowiny jest męka, śmierć i zmartwychwstanie naszego Pana. To jest fundament naszej wiary – kluczowe Wydarzenie w historii zbawienia. Szkoda, że ta najważniejsza część Ewangelii jest najmniej czytana w ciągu roku liturgicznego – w całości jedynie w Niedzielę Palmową i w Wielkim Tygodniu. Pojawia się więc niebezpieczeństwo, że kiedy zabraknie w naszej chrześcijańskiej formacji odkrycia, zrozumienia i doświadczenia wspomnianego fundamentu wiary, wówczas rzeczywiście możemy stracić rozeznanie na mapie wiary i łatwo się pogubimy, uznając za Ewangelię to, co wcale nią nie jest.

Wydaje mi się, że takie doświadczenie zagubienia może wielu z nas przeżywać podczas liturgii Wielkiego Czwartku, która rozpoczyna obchody Triduum Paschalnego. Czyż nie dzieje się tak, że niekiedy przychodzimy tego dnia do kościoła, by wspominać fakt ustanowienia Eucharystii i Kapłaństwa tak, jakbyśmy mieli jedynie skupić się na historycznym momencie ich ustanowienia? Czy nie przeżywamy tego czasu jak „spotkania założycielskiego”, kiedy nasz Zbawiciel coś zadekretował, postanowił a my mu za to dziękujemy i jeszcze raz to sobie przypominamy? Rzeczywiście liturgia Mszy Wieczerzy Pańskiej odwołuje się do historycznych wydarzeń, ale jej sens nie ogranicza się jedynie do nich. Przede wszystkim Liturgia ta pozwala odkryć prawdziwe znaczenie wielkoczwartkowych słów i czynów Jezusa. Jest ona uobecnieniem całego Misterium Paschalnego Chrystusa! Zatem przeżycie tej Liturgii nie jest możliwe bez zrozumienia fundamentów naszej wiary.
„Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13,1). Pierwsze słowa Ewangelii czytanej w Wielki Czwartek odwołują się do żydowskiego święta Paschy, którą Jezus celebruje wraz z uczniami. Czym ona była dla Żydów? Z odpowiedzią na to pytanie przychodzą nam słowa pierwszego czytania (Wj 12, 1-8. 11-14). Opowiadają one o fundamentalnym dla wiary Żydów wydarzeniu, jakim było wyjście pod przewodnictwem Mojżesza z Egiptu, przejście przez Morze Czerwone i wejście do Ziemi Obiecanej. Paschę żydowską celebrowano w rodzinie jako wspominanie i uobecnianie w życiu Żydów zbawczego działania Boga polegającego na wyprowadzeniu z niewoli ku wolności. Jednym z ważnych elementów rytu tej wieczerzy było spożywanie przaśnego (niekwaszonego) chleba, zwanego również chlebem udręczenia. Jego symboliczną wymowę jeszcze bardziej podkreślano przez pośpieszne spożywanie go wraz z gorzkimi ziołami. Miało to wyrażać radykalność zerwania z niewolą, aby przejść ku wolności, pod panowanie Boga-Zbawiciela. Pascha żydowska była wydarzeniem wspólnotowym, co ukazywały przede wszystkim dwa elementy. Po pierwsze, tzw. haggada, czyli pochwalne opowiadanie zbawczego działania Boga w historii narodu wybranego, które było podstawową formą przekazu wiary w rodzinie. Po drugie, zaproszenie do spożywania uczty wszystkich biednych, którzy sami nie byli w stanie celebrować tego święta. Ten element w szczególny sposób podkreślał, że do spożywania Paschy wezwani są wszyscy, zwłaszcza ci najbardziej potrzebujący, którzy doświadczają swojej bezradności.
Można by się zatrzymać jedynie na rozważaniu znaczenia tego żydowskiego święta. Literatura na ten temat jest bardzo obfita. Ale nie to jest celem tej refleksji. Dla nas chrześcijan pozostaje bowiem zasadnicze pytanie o sens Paschy, którą Jezus za swego życia pragnął spożyć ze swymi uczniami (zob. Łk 22,15), a więc pytanie o sens chrześcijańskiej Paschy – Eucharystii. Na czym więc polega nowość Paschy Jezusa? Przecież my nie powtarzamy żydowskiego rytu. Nie jesteśmy Żydami, lecz chrześcijanami! Najkrócej mówiąc, nowość Paschy Jezusa wyraża się w tym, że to On sam jest Paschą (zob. Mszał Rzymski, Modlitwa Eucharystyczna o tajemnicy pojednania: „Obchodząc pamiątkę śmierci i zmartwychwstania Twojego syna, który jest naszą Paschą i naszym pokojem”). W jaki sposób? Przejście Jezusa ze śmierci do życia, z ciemności Krzyża do światła Zmartwychwstania to właśnie Jego Pascha. Jezus Chrystus jest bowiem jedynym Zbawicielem człowieka, czyli tym który wyzwala każdego wierzącego z niewoli grzechu ku wolności dziecka Bożego. Dokonuje się to dzięki temu, że Jezus z miłości do każdego z nas, dla nas stał się grzechem (zob. 2 Kor 5,21). Odwołując się do symboliki żydowskiej Paschy, moglibyśmy powiedzieć, że dla nas stał się gorzkim chlebem udręczenia, aby w sobie pokonać zło, byśmy dzięki Jego mocy wyszli z niewoli grzechu ku prawdziwemu zjednoczeniu z Bogiem i drugim człowiekiem. Tak więc wypowiedziane przez naszego Pana słowa „To jest bowiem Ciało moje, które za was będzie wydane” nie odnoszą się już do historycznych wydarzeń wyjścia Izraela z niewoli egipskiej, ale do dzieła zbawienia, które dokonało się właśnie w Jego Ciele, począwszy od Wcielenia, poprzez Krzyż, aż do Zmartwychwstania. Jedyną drogą powrotu skażonej grzechem ludzkości do Boga Ojca, jedyną drogą ocalenia dla grzesznika jest droga Jezusa Chrystusa. Tę właśnie prawdę o nowości Paschy naszego Pana, jak „w pigułce”, wyraża św. Paweł w czytanym podczas liturgii drugim czytaniu (zob. 1 Kor 11, 23-26).
Również i teraz moglibyśmy się zatrzymać na tej pogłębionej, teologicznej refleksji dotyczącej sensu chrześcijańskiej Paschy. Przecież już dowiedzieliśmy się tego, co różni Eucharystię od żydowskiego rytu Paschy. Ale zauważmy, że Pan Jezus, kiedy spożywał Paschę ze swymi uczniami wypowiedział jeszcze jedno bardzo istotne zdanie: „To czyńcie na moją pamiątkę”. Te słowa powinny nas głęboko zaniepokoić. W jakim sensie? Na pewno nie w tym znaczeniu, że oto teraz każdy kto tylko pragnie, ma sprawować w sposób sakramentalny Eucharystię. Nie. Niepokoić nas powinno to, że tak często sprowadzamy znaczenie tych słów do, przywołanego już wcześniej, wspominania „założycielskiego spotkania”, kiedy Pan Jezus nakazał Apostołom, by oni sprawowali Eucharystię a po nich wszyscy, którzy mają udział w Jego kapłaństwie. To prawda, ale słowa Chrystusa to nie tylko wezwanie: „powtarzajcie po mnie ten ryt”. Ich sens jest o wiele głębszy! „Czyńcie to na moją pamiątkę, czyli przy spełnianiu tych gestów i znaków, za każdym razem, na nowo, będzie się dokonywać tajemnica mojej Paschy”. To oznacza, że każda Eucharystia mocą Jezusa Chrystusa jest uobecnieniem, przywołaniem dzieła zbawienia, czyli dzieła wyzwolenia człowieka z jarzma grzechu i pojednania z Bogiem, drugim człowiekiem i ze sobą. Czy rzeczywiście tak przeżywam Eucharystię? Czy każdorazowo spotykam się na niej ze Zbawicielem, który wydaje się dla mnie, abym dzięki Jego mocy mógł w moim życiu przeżywać Paschę?
Na czym polega to zaproszenie do paschalnego życia? Przede wszystkim to darmowa oferta Boga dla każdego z nas, aby naszym życiem kierowała moc Jego zbawienia, czyli przejścia ze śmierci do życia. Śmiercią człowieka jest grzech (zob. Rz 5,12) polegający w swej istocie na próbie życia bez Boga, a w konsekwencji na realizacji swojego życia na własną rękę według pożądliwości i egoistycznych pragnień. Te chore dążenia każdego z nas wzmagają się jeszcze bardziej na skutek doświadczania różnego rodzaju cierpienia i niesprawiedliwości. Próbujemy uciekać przed tym wszystkim, co jest złe, słabe, trudne – zarówno w nas jak i w otaczającej rzeczywistości. Tymczasem w Eucharystii Jezus oferuje nam prawdziwą moc dla przeżywania tego wszystkiego, co nas od Boga oddziela, jako drogi powrotu do Niego. Paradoks. Ale pokarm eucharystyczny to czysta Miłość, która za nas wydała się aż na Krzyż. To bezinteresowna Miłość, która przyjęła na siebie grzech, niesprawiedliwość, odrzucenie, aby samą siebie wyniszczyć dla naszego zbawienia. Moc Jezusa pochodzi z Ducha, czyli z Miłości Ojca, który tak „umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Zatem nie muszę się bać mojego krzyża, cierpienia, bólu, samotności, słabości, zniewolenia, bo Jezus ma moc przemienić moje życie, abym nie żył już swoimi siłami, ale z mocy Boga, którą otrzymuję w Eucharystii. Ja już nic nie muszę, ja dzięki Niemu chcę i mogę!
Konkretnym wyrazem tej przemiany, nowej jakości mojego życia, może być obmywanie nóg bliźniemu na wzór Chrystusa. Obraz ten ukazuje nam Ewangelia z Wielkiego Czwartku (J 13, 1-15). Tym obmywaniem będzie moja postawa miłości wobec wroga, nieprzyjaciela, krewnego, z którym nie rozmawiam, sąsiada, który wyrządził mi krzywdę. Wówczas kosztem samego siebie przebaczę, okażę bezinteresowną miłość. Ale tak naprawdę to już nie będzie moja postawa, moje działanie. Nikt z nas nie potrafi sam z siebie kochać wrogów, akceptować w swoim życiu to, co jest mu przeciwne. To już będzie paschalne życie – moc Chrystusa w nas. Czy pragnę przeżywać każdą Eucharystię jako doświadczenie zbawienia w moim życiu, abym to zbawienie przekazywał innym mocą kochającego Boga? Jezu, pragnę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz